Niestety upragniona 7 nie objawiła się we wrześniu. Moja wina, moja bardzo ciężka wina !
Niby dieta codziennie gdzieś tam była, nawet orbitreks, ale ciągle grzeszyłam i efekt tak, że cały czas waga waha się między 82,5 i 83. Dupa zbita.
Dziś 01.10.2010 i oczywiście mam nadzieję, że wreszcie się przełamię i wezmę za odchudzanie a nie udawanie, że się odchudzam. Pierwszy krok zrobiłam, zapisałam się na siłownie...teraz tylko trzeba tam chodzić :-(
Zastanawiam się nad dietą proteinową. Kiedyś już ją przerabiałam, ale rozpoczęłam ją zaraz po drastycznej diecie i dużym spadku wagi, więc efektów nie przyniosła. Poczytam sobie do snu książeczkę Dukana i może mnie to zmobilizuje.
Sposobał mi się pomysł vitalijek ze skarbonką i nagradzaniem się za każdy dzień na diecie - może też spróbuję - skarbonkę już nawet upatrzyłam sobie w galerii krakowskiej. Trzeba jeszcze jakiś godny walki cel wymyśleć, na który zostaną przeznaczone uzbierane środki. Ale przy mojej "silnej" woli to ta świnka za bardzo się nie upasie chyba :-)
Dziewczynki ogłaszam konkurs na najciekawszy cel, na który spożytkuję pieniążki !
bedezgrabnaiszczupla
1 października 2010, 13:21trzymam mocno kciuki