Ale nie śmiejcie się bo tylko o 0,2 kg :-) Dobre i to, choć obawiam się, że jutro może być gorzej po wczorajszym dniu.
Po kolei; piątek rewelacja, była dieta, były ćwiczenia, było duuuużo chodzenia po galerii za kiecką. W sobotę też twarda sztuka ze mnie była, ale za wczoraj już mam wyrzuty sumienia. Przez to, że niewiele robiłam (rozgrzeszena bo w sobotę miała naprawdę pracowity dzień :-) miałam za dużo czasu, a wiadomo, że człowiekowi wtedy głupoty do głowy przychodzą. Na sniadanko było kawusia ze słodzikiem, ok. 12 omlet bez tłuszczu z dwóch jajek, ale o 13:30 znowu ssanie wróćiło i wsunęłam chyba z 7 plasterków szynki. Popołudniu kurczak gotowany i winogrona, jak na to ile jadłąm przez oststni tydzień to naprawdę dużo wczoraj pochłonełam, a na dobicie wypiłam lampkę wina czerwonego i wieczorem drinka.
Dzisiaj rano obudziłam się z okropnym uczuciem przeżarcia weekendowego. Aż się bałam stanąć na wagę, a tu miła niespodzianka...87,6 kg. Dawno, bo chyba ponad rok tyle nie ważyłam. Obawiam się tylko, żeby wczorajsze podjadanie nie odbiło się na wadze jutro, ale łudzę się, że w końcu tak kcalorycznie i bardzo zle wczoraj nie było :-)
Aaa i kupiłam sukienkę... tylko już się z niej tak nie cieszę, bo chyba tak całkiem to ona do mnie nie pasuje. Tzn jest śliczna, ale dla zgrabnej dziewczyny, a u mnie obawiam się, że podkreśla i uwydatnia wszystko co najgorsze. Chyba w czwartek zrobię ostatecznie mierzenie i wtedy zapadnie decyzja w czym idę. Obym wytrwała na diecie, to przynajmniej na duszy będzie mi lżej :-)
qwas
19 kwietnia 2010, 11:43dobre to zamiast tycia :D spokojnie jadłaś ale rzeczy zdrowe, w odróżnieniu ode mnie :/ dawaj foty ocenimy :)