Oczywiście po świętach jestem jeszcze grubsza.
Niewielu rzeczy sobie odmówiłam w te święta. Wszystko było takie pyszniutkie, domowe ciasta mniaaam.
Teraz wszystko widać na wadze. Totalna masakra !
Świąteczne obżarstwo zakończyłam wczoraj o 20, połknęłam senes, popiłam kieliszkiem czerwonego wina i dzisiaj zaczynam walkę. Wesele za dwa tygodnie, oczywiście, że zamierzonego elu już nie osiągnę, ale chociaż cokolwiek muszę schudnąć. O sukience zacznę myśleć w ostatni weekend przed weselem, ocenię wtedy swoje realne szanse czy wcisnę się w coś starego czy idę do sklepu po wór pokutny.
Dzisiaj:
- kawa z mlekiem
- therm line forte (miałam już nie brać bo nic mi nie daje, ale zjem do końca opakowanie)
- sałata z mięsem (indyczka)
w planie jeszcze:
- dwa jajka
- pomidor
- pewnie kawa, bo siedzę w pracy jeszcze dwie godziny więc strzelę sobie na zabicie głodu :-)
Z siłowni nici bo nie czuję się na siłach, ale postaram się zaliczyć orbitreks i brzuszki.
Jest zle, nawet bardzo zle, jedyne pocieszenie, że to nie moje wesele :-) a do swojego to mam pewnie jeszcze wiele lat, żeby schudnąć :-)
qwas
6 kwietnia 2010, 15:22koniec jedzenia ... ja tylko czekałam az bedą znów warzywka :D ze świąt zostałą mi galaretka z gotowanej rybki i warzywek mniam ... trzymam kciuki za sukienkę nową mniejszą :) miłego dnia
lovejesc
6 kwietnia 2010, 15:09Hej, hej - nie ma co się przejmować jednym niepowodzeniem - ja też niczego sobie w te święta nie odmówiłam i nie żałuję tego, powiem więcej - jakimś cudem mam jeszcze większą motywację! Tak więc - nie ma co się załamywać. Za nim się zorientujesz będziesz zajebistą laską - jeszcze zajebistrzą niż teraz ;D Trzymam kciuki ;*
basia1234.zabrze
6 kwietnia 2010, 15:01Gdy dzień jest pochmurny, deszczowy, brakuje Ci słońca na niebie pamiętaj, że ja zawsze i wszędzie schowany mam uśmiech dla Ciebie.