nie wiem czy ktoś w ogóle jeszcze tutaj zagląda. mam mega, mega mętlik w głowie, nie wiem co myśleć, czy coś powinnam zrobić.. doradźcie mi
w maju przyjaciółka mojej mamy zaprosiła nas na komunię swojego syna. pojechaliśmy tam i tam właśnie go poznałam. poznali nas ze sobą, bo ja od zawsze chcę studiować prawo, a on był teraz na drugim roku. ma 21 lat. gadaliśmy długo w sumie niebardzo o tym prawie tylko tak ogólnie. naprawdę, dawno z niim tak dobrze mi się nie gadało. wydawał się taki inny mega niż wszyscy faceci jakich do tej pory poznałam.. umiał się zachować i w stosunku do mnie, jako ( nie powim kobiety, bo to chyba za duże słowo ) dziewczyny, ale potrafił też tak ogólnie odnaleźć się wśród rodziny, wiecie.. starszych osób itp. przepuszczał w drzwiach.. nawet mi krzesło odsunął jak wracaliśmy do stołu.. takie głupie, ale na mnie takie rzeczy robią mega mega wrażenie. wróciłam do domu, znalazłam go na facebook'u ( ach, ta technologia! ) i pozniej napisalam do niego.. gadalismy, rozmowa się kleiła, ale on z własnej inicjatywy się do mnie nie odzywał.. napisałam raz, drugi, trzeci i dopiero pozniej cos drgneło. ja mam za sobą parę nieudanych, hmm, może nie związków, a relacji i bardzo się tego bałam. zaproponowal zebysmy sie spotkali.. spotkalismy się i powiem Wam, że przez 4 bite godziny nie moglismy sie nagadac, naprawde. pozniej proponowal mi spotkanie raz, drugi, trzeci a ja za kazdym razem odmawialam.. po prostu bałam się, bo widziałam już, ze to jest cos w co moglabym sie zaangazowac i moglaby byc z tego straszna lipa. nie wiem czy jestem taka pesymistka czy po prostu mam jakiś dystans taki bardzo do ludzi, ale po prostu bałam się zaryzykować tak sama w sobie.. wiem, głupie, bałam się spotkać z chłopakiem trzeci raz w życiu, gadam o tym conajmniej jakby mial mi się oswiadczyć on ogolnie nie jest z wroclawia i wyjechal po zakonczeniu roku mojego szkolnego do siebie do rodziny, oni maja jakies gospodarstwo i on tam pomagal w zniwach itp. myslalma, ze wyjechal na pare dni.. no ale sie mylilam. gadalismy, dzownilismy do siebie none stop i on nagle przestal sie odzywac.. zapytalam co sie dzieje i powiedzial, ze ma jakis kryzys odnosnie swojego bylego zwiazku,ze pnadal to prezywa i nei chce obciazac mnie swoimi problemami.. napisalam, ze spoko, zejesli tak chce to nei bede mu sie narzucac, ale powiedzialmi, ze damy rade jesli tylko bede chciala.. znowu bylo juz super, wyjechalam z rodzicami na wakacje, mialam ze soba kompa i caly czas gadalismy na skypie, bo on nadal w domu siedzial.. nie mogl doczekac sie keiy się zobaczymy, mówił, że chce czuć się potrzebny, że chce, żebym ja też o niego zawalczyła, że chce zebysmy razem sie wspierali, a keidy zapytalam co to znaczy powiedzial, ze chyba nie musi mowic co to znaczy.. ze niektorych rzeczy nie trzeba mowic wprost.. obiecal, ze jak wroce z wakacji to na drugi dzien specjalnie przyjedzie zebysmy sie zobaczyli. wracam do domu i dzwoni do mnie, ze jego kuzyn zmarł dziś w nocy, poraził go prad czy coś w tym stylu i że nie przyjedzie do mnie.. wiadomo, że zrozumiałam to.. wiecie co? pierwszy raz tak szczerze było mi przykro, że komuś jest ciężko, że nie mogę jakkolwiek mu pomoc, bo nie da się. wyjechałam nad jezioro i nagle w jeden dzień przestął się odzywać. dzwonie do niego raz, drugi raz.. cisza, nie oddzwonil, nic.. pare dni ozniej napisalam ze czemu sie nie odzywa to napisal, ze potrzebuje pobyc sam i przemyslec pare rzeczy, a.. nie wspomnialam jeszcze o tym, ze nastepnego dnia ( wczesniej sie tak umowilismy ) mial do mnie przyjechac i w zaden sposob tego nie skomentowal. 10 sierpinia mielismy isc razem na urodziny mojej przyjaciółki.. bardzo na to czekalam. i tydzien przed tą imprezą, to byl juz tydzien kiedy milczal, stwierdzilam, ze napisze do niego i zapytam czy idzie tam ze mna w ogole i dlaczego wciaz milczy.. stwierdzil, ze nie wie czy rodzice pozwola mu jechac ( 21 letni, dorosły facet! ), bo tam w domu jest duzo roboty i woli od razu powiedziec mi ,z e nie da rady.. ze nadal mysli nad swoimi sprawami, potrzebuje byc sam i ze sie odezwie. nie odezwał się.. przedczworaj patrze, a on i jacys jego znajomi.. glownie dziewczyny, pododawali jakieś linki i rozne posty na facebook'u.. okazalo sie, ze bawił sie w najlepsze na coke live music festivalu w krk w tym czasie, kiedy niby mial byc ze mna na tej imprezie. całyy czas jakies posty, z ktorych wcale nie wynika jak to chce byc sam teraz i cos tam " trawi".. nie wytrzymałam i napisałam do niego tylko, że nie spodziewalam sie tego po nim i że ogólnie porażka, odisal, ze wyrwał sie na spotnanie z domu i zakończył to słowami " tyle" jakby uznał, że nie musi mówić mi nic więcej, albo po prostu nic więcej nie ma mi do powiedzenia, odpisalam, ze spoko, ze to nie moja sprawa i ze widze juz po prostu jak jest.. nie odpisał. cała historia..
co myślicie? powinnam go olać czy zawalczyć? co zrobić jeśli się odezwie? ( o ile w ogóle to zrobi..) wydaje mi się, że każdy zasługuje na rozmowę, a ja nie lubię niedokończonych spraw. naprawdę zaangażowałam się w znajomość z nim.. nie potrafię przestać czekać na odzew..
ulotna2013
15 sierpnia 2013, 09:09Zrób tak żeby on zabiegał o Ciebie :)
papajka
15 sierpnia 2013, 08:57Wygląda to tak jaby się zorientował że zaczęło Ci zależeć i poczuł że ma przewagę. On chyba raczej lekko podchodził do Waszej znajomości. Pewnie teraz jest przekonany że Ty się do niego odezwiesz. Walczyć o niego chyba nie warto, jeśli już to on powinien zawalczyć o Ciebie i na pewno nie powinno mu był łatwo - niech się postara o Ciebie porządnie bo najwyraźniej nie potrafi docenić tego co mu nie przyszło z trudem.
didi8274
15 sierpnia 2013, 08:30Moim zdaniem powinnaś dać sobie spokój, albo poczekaj a. Jeśli będzie miał ochotę to się odezwie
aaaanula
15 sierpnia 2013, 08:20olac ;)