Hej, hej, hej ;)
Ja jeszcze przed ćwiczeniami, ale już po kolacji. I jak to na niedzielę w domu przystało mamie zachciało się robić ciasto. Postanowiłam, że jej pomogę i dzięki temu zamiast śmietany dodała jogurt naturalny, a ja zjadłam tylko taki jeden cienki kawałek jako podwieczorek więc jestem z siebie mega dumna i normalnie rozpiera mnie energia, więc pewnie jak skończę ten wpis to zabiorę się za ćwiczenia:) W planach jest na pewno tabata i coś na ramiona, bo ostatnio się w nich opuściłam a nie chcę mieć już skrzydełek. Może sobie nawet potańczę w rytm muzyki, bo jakoś ostatnio mam na to ochotę ;)
Dziś na wadze 55,6 kg. To tylko 100 gram więcej niż wczoraj. Waga się powoli normuje, więc może już nie wskoczy na 56 ;) Jutro będzie sądny dzień. A jak jutro będzie 55 z czymś to już tylko będę czekała na upragnione 54 z czymś ;) Potem niech skacze nawet i z tydzień. A za dwa tygodnie na urodziny to będę już taka laska wtedy to chcę ważyć to 54 i czekać na 53 ;) Z kaloriami dziś też w granicach, tak mi się wydaje, bo nie liczę ich za specjalnie, ale wydaje mi się, że nawet pomimo tego słodkiego i przepysznego ciasta było ok ;)
Pan K napisał, że chciałby się jeszcze ze mną spotkać, na co mu odpisałam, coś w stylu, żeby próbował mnie zapraszać to może się kiedyś zgodzę. Oczywiście, żeby słodyczy w tym wszystkim nie było za dużo to powiedział, że najlepsze są spontany. Nadal nie wiem co o tym myśleć, nie będę się niepotrzebnie nakręcać, bo po doświadczeniach wiem, że to głupota, ale miło jest pomyśleć, że się jeszcze nie wypadło z obiegu ;) Poza tym mam taka słabą pewność siebie, że nie wyobrażam sobie jak taki fajny i przystojny chłopak mógł zwrócić na mnie uwagę :) A także jakoś nie potrafię go rozgryźć, bo nie wiem co on sobie o mnie myśli ;)
Z rzeczy pozytywnych to jeszcze dzisiejszego dnia ciocia powiedziała, że bardzo schudłam od wakacji ;) , a mama jest na etapie wklepywania mi do głowy, że już jestem taka chuda, że mi kości widać, na co ja jej pokazuję moje sadełko na brzuchu ;) A sama waży mniej niż ja :D