Ale ten czas biegnie....szok...zaraz koniec miesiąca...a niedawno co był sylwester....A co u mnie? Oj działo się przez ten tydzień... Było dobrze, gorzej, lepiej....jednym słowem różnie....Samopoczucie także różne..
Tak....zaliczyłam wizytę u psychologa. W gabinecie siedziałam półtorej godziny...Wyszłam z niego spokojniejsza...łagodniejsza...w drodze powrotnej do domu dużo myślałam o tym co zostało wypowiedziane w gabinecie...Analizowałam. Długa droga przede mną...Mało tego doszły znowu problemy z serduchem. Znowu ....Jakiś czas temu zdiagnozowano u mnie " wypadanie płatka zastawki mitralnej " Inaczej tzw. Zespół Barlowa. Nasila się podczas sytuacji stresujących...a tych u mnie w ostatnim tygodniu nie brakowało...Jednak radziłam sobie bez tabletek...Ale dziś? Nie dałam rady...Wiedziałam,że M ma nad ranem być w domu...wydzwaniam a tu cisza.... zaczęłam się martwić...bo od kilku godzin powinien być w domu...jak mnie złapał atak, to nie mogłam tchu złapać...Dzielnie spisała sie Moja córcia...podając mi tabletkę...Nawet nie mogłam się z łóżka podnieść tak mnie zarywało w klatce piersiowej :( Tabletka zaczęła działać jakiś pół godziny od momentu zażycia....Później się okazało,że spał w tirze...padnięty... o mały włos a bym wzywała pogotowie... tak mi cisnienie się podniosło... :( i w ramach przeprosin dostałam bukiet róż....ale co się namartwiłam.... to namartwiłam :( Sumą sumaru....najważniejsze,że dotarł cały i zdrowy.... Chyba znowu muszę udać się na badanie serducha....kto wie..czy w ciągu tych dwóch lat coś się nie pogorszyło...
Posiłkowo jest ok...nie objadam się...płyny piję....
Udanego weekendu życzę :)
angelisia69
29 stycznia 2017, 03:36Fajnie ze wizyty u psychologa pomagaja,napewno wyzalenie i wygadanie sie daje ulge na serduchu.no nic stresow nie unikniemy,ale musimy byc na nie odporni.Pozdrawiam serdecznie
aska1277
29 stycznia 2017, 14:30Zgadza się odporność na stres w dzisiejszych czasach jest wskazana.... Wiadomo czasami jest dobrze a czasami gorzej...ja to w życiu ;) :*
roogirl
28 stycznia 2017, 23:03Ja nienawidzę jak mój gdzieś jedzie, bo wystarczy, że nie odbierze i od razu mam czarne myśli. Czytałam ostatnio o tym zespole gdzieś. Pewnie niektórzy by stwierdzili, że nerwica :/ Co do szybko mijającego czasu to pocieszające jest, że niedługo wiosna dzięki temu :)
aska1277
29 stycznia 2017, 14:28Ja aż tak w paranoje nie popadam....chociaż faktycznie po ostatnich atakach na kierowców strach jest większy.... Tak to podchodzi troche pod nerwice :( niestety... wychodzi mi mój rozwód :) hahahahaha
Anika2101
28 stycznia 2017, 22:34Kochana to Ty się tak nie stresuj,uważaj na siebie, dobrze, że nie byłaś sama w domu i dziecko wiedziało jak Ci pomóc. Życie jest za krótkie aby wszystkim się przejmować. Miłej spokojnej Niedzieli Ci życzę x
aska1277
29 stycznia 2017, 14:27Tak wiem... nie stresować się.... łatwiej powiedzieć niż wykonać heeh. Ale staram się ...buziaki miłej niedzieli :* :*
Sofia0
28 stycznia 2017, 18:07Mój facet też ma Barlowa, to taka bardziej wredna choroba niż wyczerpująca organizm. Nie zabije, nie zmniejszy sprawności, ale ile humoru i krwi napsuje to wiedzą tylko Ci co ją mają.... Nauczysz się z nią żyć, powodzenia :)
aska1277
29 stycznia 2017, 14:26I jak On sobie z tym radzi?
aska1277
29 stycznia 2017, 14:26bierze jakieś leki?
Sofia0
29 stycznia 2017, 16:16Właśnie wykryto mu go niedawno i nic jeszcze nie bierze... namawiam go na kontrolę u kardiologa, na wzięcie leków i przede wszystkim większy spokój (Barlow to taka choroba która nasila się w stresie, on tak jakby ją nakręca...) ale facet wiadomo, uparty jak osioł i na razie ciągle nad nim pracuję xD Był kiedyś bardzo aktywny fizycznie, trenował kolarstwo, a teraz jazda na rowerze sprawia mu problem i to go boli.... Oboje wiemy że da się z tego wyjść, ale w tej chwili jest mu ciężko bardziej psychicznie niż fizycznie..
aska1277
29 stycznia 2017, 17:23heheh ja też bywam uparta jak osioł...heheh a raczej oślica :D hihih ja już to mam długo...i odezwało sie po dwóch lub 3 latach :(