MENU
W pracy jestem jeszcze więc:
Od rana herbatka Pu-Erh (wypijam bo pomaga jednak na przemianę) twarożek ze szczypiorkiem, banan, brzoskwinia.
Na obiad nie mam pojęcia co zrobię, bo jadę po bratanicę i zabieram ja do siebie na weekend. Pewnie nic nie odpocznę, ale maluchy będą zadowolone, zrobiłam im dłuższą przerwę i jedno do drugiego wydzwania, mam nadzieję będzie spokój.
Wiecie, że z M mam ciągle pod górkę, na razie realizuję mój plan, a co dalej zobaczymy, ciekawe czy tym razem się wyciszy ... W małżeństwie jak ja to nazywam faza miesiąca miodowego.
Popołudniami zamieniam się we wredną matkę która gnębi swoje dziecię i próbuję go nakłonić do nauki, idzie ciężko na szczęście mały jest zdolny tylko leniwy i roztargniony ... trzeba nad tym pracować, niestety nic samo nie przyjdzie. Wypracował ze mną kompromis ja mu czytam dwadzieścia stron lektury on pięć. Chciałabym, żeby kochał książki jak ja, lecz czy to możliwe w dzisiejszych czasach?
Buziaki
agnieszka3532
30 września 2011, 22:45To chyba ze wszystkimi dziećmi tak jest.Moje też nie inne.Ale młodszą książkami zaraziłam a starsza się nie dała.pozdrawiam i nie łam się.Ja mam teraz doła.Już ze trzy dni nie kontrolowałam ilości żarcia i mam efekty(1,5kg)Także trzeba się brać w garść i ruszać znów do boju.Pozdrawiam:)
HouQuan
30 września 2011, 18:29to tak jak z moim synem- zdolny, lecz leniwy i roztargniony;]...na szczęście lektur w 1 klasie nie ma;D Działaj Aśka, chudniemy, chudniemy- musimy się "wylaszczyc" hahahahah Pozdrawiam;-**