W końcu nadrobiłam zaległości związane z waszymi pamiętnikami, a co u mnie?
Wzięłam się za siebie po upadku z lutego i walczę dalej. Na szczęście waga mozolnie idzie w dół, staram się bardziej pilnować i generalnie mieć więcej ruchu. W zeszłym tygodniu zrobiłam tylko i aż jeden trening, jednak tuż po nim nie mogłam chodzić kilka dni z uwagi na zakwasy. To tylko dowodzi jak bardzo spadła moja kondycja i mimo, ze robię sporo kroków i spaceruję to przy zwykłych ćwiczeniach po prostu jest mi ciężko. Może nie w momencie ćwiczenia, wtedy jest totalna euforia mimo zmęczenia i bólu ale właśnie kilka dni po kiedy to zakwasy mocno dają mi się we znaki.
Ten tydzień był też czasem kontroli u lekarza. Żelazo pięknie się podniosło, jednak jego poziom mimo że już w normie nie jest jeszcze wystarczająca i prawdopodobnie zajmie mi to jeszcze 4 miesiące aż będzie na bezpiecznym poziomie. Natomiast bardzo mnie martwi poziom cholesterolu. Spadł ale nie do takiego momentu aby nie przekraczał normy. W związku z tym za kolejne dwa miesiące kontrola. Staram się zrzucić go jeszcze w sposób naturalny - moja decyzja w konsultacji z lekarzem który dał mi jeszcze szansę na naturalne uregulowanie cholesterolu tym bardziej że już trochę spadło. Dostałam jedynie witaminę PP aby moje działania wspomóc. Nie chcę brać tabletek bo jak zacznę to tak naprawdę nie zmienię nic w swojej diecie i po pewnym czasie to wszystko wróci.
Ciężko mi z tymi moimi zmaganiami z krwią, nie potrafię pogodzić się z myślą że mnie coś może dolegać. Mam wrażenie ze popadam w jakiś marazm, smutek z tym związany. Nie umiem się pogodzić z mijającym czasem. Rozumiem, ze zapracowałam na to sama swoją otyłością i owszem rozumiem że to wynik mojego życia i spodziewałam się tego w odległej przyszłości...ale nie teraz, nie już, nie na ten moment. Po prostu nie ma mojej zgody aby coś się ze mną działo w tej chwili.
Dodatkowo jestem osobą zajadającą smutki a w tym przypadku nie mogę i nie chcę ulec temu działaniu, bo zwyczajnie w świecie pogorszę swój stan.
Nawet sobie nie wyobrażacie jaki to dla mnie wstyd jak lekarz oświadczył swoje: No i co z tym robimy? Czułam się jak takie małe dziecko, które tłumaczy się z każdego zjedzonego cukierka. On ma czarno na białym moje grzeszki i przecież widzi oczami jak wyglądam i tu nie da się zakrzywić rzeczywistości która jest jaka jest. Mogłam sobie do tej pory wypierać wiele rzeczy, ale w momencie gdy wkracza lekarz kurtyna spada i wiem, że jestem oceniana że on wie co ja takiego zmalowałam. Padło też pytanie: i co myślmy takiego jedli? Dało mi kolokwialnie rzecz ujmując w "pysk".
Dwa dni nie mogłam się pozbierać po wizycie, teraz jest lepiej i podjęłam rzuconą mi rękawicę i będę dalej walczyła aby za kolejne 60 dni znaleźć się jak najbliżej normy, jednocześnie mając nadzieję na to że moje starania odzwierciedlą wyniki.
dorotamala02
18 marca 2024, 11:46Myślę że takie czarno na białym jest pomocne i działa otrzeźwiająco. Jak widzisz już jest lepiej, tylko działać i mieć świadomość co się robi źle. Powodzenia:)))
arrosa1
18 marca 2024, 14:09Dokładnie otrzeźwienie przyszło nagle. Nieraz potrzebne żeby móc wcześniej zadziałać... Gdybym nie zbadała się to pewnie za kilka lat bym się po zawale obudziła że jednak otyłość może być problemem.
Kaliaaaaa
18 marca 2024, 09:09Wiesz ostatnio odrobinę liznelam temat cholesterolu bo moja mama ma ten problem: Oczywista oczywistość to słodycze - to warto ograniczyć do zera. Ale warto też dobrze poczytać bo sprawa nie jest tak prosta jak się wydaje. Warto pilnować "dobrego cholesterolu" itd No i może spróbuj się ziołami wspomóc? To nie zaszkodzi a może coś pomoże. No i podobno czosnek warto wprowadzić w większych ilościach. 60 dni to sporo czasu ale też jasny horyzont, trzymam za ciebie kciuki;)
arrosa1
18 marca 2024, 14:11A możesz podpowiedzieć coś na temat ziół? Słodycze po ostatniej wizycie odpuściłam te sklepowe. Ale ciasto domowe raz w tygodniu wpadało. Teraz sobie myślę że może i te warto z menu wyrzucić.
Kaliaaaaa
18 marca 2024, 14:24Wiesz ja się na tym specjalnie nie znam - z tego co czytałam dla mamy, to na pewno ostropest plamisty i dziurawiec, ale są też gotowe herbatki- Herbapol czy zioła mnicha....
Kaliaaaaa
18 marca 2024, 14:24No i ruch, pomyśl nad spacerami codziennymi;)
arrosa1
18 marca 2024, 19:50Sęk w tym że praktycznie codziennie robię około 6 do 7 km. I to dla mnie jest ruch niewystarczający. Chyba już organizm się przyzwyczaił. Ale odrzuciłam masło, słodkie, wieprzowinę na rzecz ryb i kurczaka i zobaczymy jak pójdzie. Ja czytałam o pokrzywie że stabilizuje cukier i cholesterol i o grejpfrutach. Ile w tym prawdy nie wiem czy ale myślę że warto spróbować. A przede wszystkim lekarz powiedział że jak schudnę to samo się unormuje. Ale za 60 dni 40 kg nie zrzucę.
arrosa1
18 marca 2024, 19:51Bardzo dziękuję za rady, były mi bardzo potrzebne. A u mamy poprawiły się wyniki?
Kaliaaaaa
18 marca 2024, 20:50No ona ma też parę miesięcy żeby coś zdziałać. Tyle że ma co najwyżej nadwagę i to rzędu 5-10 kg. Nie je ani super dużo ani bardzo tłusto....
Kaliaaaaa
18 marca 2024, 20:54Wiadomo ani zioła, ani grapefruity nie zaszkodzą:) coś tam schudniesz, ponoć już utrata 5 % masy ma spory pozytywny wpływ na stan zdrowia. A co do chodzenia- też sporo chodzę (minimum 10 tys kroków, często więcej czyli ponad 7,5km dziennie) i też to na wagę nie wpływa:( treningi też średnio. Bez diety nic się nie dzieje, muszę działać miska, a to dla mnie trudniejsze. Ruch jest pod kątem wagi przereklamowany
arrosa1
18 marca 2024, 21:15Kroków robię średnio obecnie między 13 a 20000. Ten spacer to stricte w tylko dystans codzienny w plus reszta kroków. U mnie działa ruch ale taki 7 dni po godzinie intensywnych cwiczeń ale bądźmy szczerzy tyle to można miesiąc wytrzymać