Hej hej
*
Nie wiem czy to przez dietę, czy z jakiegoś innego powodu, ale te zmieniające się nastroje bardzo mnie męczą... popadam ze skrajności w skrajność. Większość czasu jestem mega pozytywnie nastawiona do tego całego "odchudzania" (nawet nie wiecie jak bardzo nienawidzę tego słowa) a za chwilę obrót o 180 stopni i... szkoda gadać. Najważniejsze jednak, że zły humor nie odbija się na diecie, i nadal dzielnie trzymam się ustalonych zasad.
Czy Wy też macie takie wahania nastroju?
*
Na dodatek bardzo nie chcę świąt. Bardzo bardzo... nie dlatego, że muszę spędzić czas z rodziną, bo akurat to mnie cieszy, nie widziałam ich już od wielu miesięcy, ale obawiam się, że moja dieta padnie, i już się z tego nie podniosę. Jestem typem osoby która albo robi coś na 100% albo nie robi tego wcale. Nie umiem tak jak niektórzy zrobić sobie day off i następnego poranka powrócić do diety jakby nic się nie stało. Nie potrafię i kropka. Niby mam już plan, jak to wszystko przetrwać, ale o tym innym razem.
Późno się zrobiło, trzeba spać, bo jutro znowu trzeba spędzić czas aktywnie.
Dobranoc! a na koniec coś motywującego ;)
Buziaki, A.