Pytaliście o samopoczucie po wczoraj - dobre. Bałem się, że po Wszystkich Świętych znów przytyję, bo ciasta, goście itp. Ale nie, wagę utrzymałem, czyli jest 106,9 (wiem, dużo). Mam nadzieję, że jutro w dół.
Malina007 - dziękuję 007 (Bond)? ;)
Ta-Zuza poruszyła ważną kwestię: "jestem ciekawa jak to się stało, że waga tak brutalnie wzrosła? Zacząłeś
jeść więcej czy zacząłeś jeść inaczej, czy też były jakieś inne
przyczyny".
Sądzę, że utrzymanie wagi po schudnięciu jest trudniejsze niż samo chudnięcie. Chudnąc macie konkretny cel: np. 80 kg, 50 kg itp. Cel ów, komputerek w Internecie obliczy Wam na konkretny czas (np. jeśli utrzymasz dietę, to będzie 1 rok i 8 miesięcy). To faktycznie tak działa. Kiedy już ten cel osiągniesz, masz te kilogramy jednak utrzymać.
Czułem się zagubiony. Nie mogłem dalej być na tej diecie co do tej pory (1500 kcal), bo wpadłbym w końcu w anoreksję i ostatecznie bym umarł. Jednak to mi najbardziej odpowiadało! Czułem się dziwnie, że nagle mam zjeść więcej. Mój mózg się przeciw temu buntował! Zmusiłem się do tego. Nadal liczyłem kalorie, jednak po pół roku "jedzenia trochę więcej" organizm się przyzwyczaił i zaczął być głodny wieczorami. Bardzo dużo jestem też w delegacjach, co najmniej 3 razy w miesiącu, kiedy karmi Cię dobry hotel (tak, firma płaci). A tam podają rarytasy. Trudno odmówić, chcesz tylko spróbować.
Szybko też zorientowałem się, że wyliczana dla mnie przez Internet tzw. "spoczynkowa przemiana materii", czyli spalam tyle kiedy tylko śpię, nadal jest za duża. Po prostu wówczas tyję (uwierzcie, wiem co piszę bo codziennie od lat ważę pokarmy). Moja spoczynkowa przemiana to ok. 2200 kcal. A ja faktycznie żeby nie tyć nie mogę wchłonąć więcej niż 1800 - 1900 kcal. Poniżej 1800 delikatnie chudnę.
Reasumując. Mojej jojo nie był tak, "brutalne" jak pisze Ta-Zuza. Schudłem 60 kg przez 2 lata. W ciągu kolejnych 5-ciu lat odzyskałem z powrotem ok. 35 kg. To 7 kg rocznie. DUŻO. Jednak przez pięć lat. Nie usprawiedliwiam się. Postanowiłem teraz odwrócić ten trend. I nie poddam się. Obiecuję. :)
Dziękuję Wam za wsparcie. :)
Ta-Zuza
3 listopada 2019, 11:027kg rocznie to nie jest moim zdaniem jakoś bardzo dużo. Problem w tym, że na jednym roku z taką tendencja się nie skończyło. Sama badam przyczyny tego, że po tych pierwszych 7kg na plusie nie włącza się kontrolka ostrzegawcza? Nie włącza się także po kolejnych 7kg/rok. I kolejnych. To jest dla mnie zagadka. Sama też zaliczyłam jojo. Też nie wiem który bezpiecznik w mojej głowie zawiódł... Moje jojo nie było tak duże, ale też tak dużo nie schudłam. Straciłam 17kg, wróciło jakieś 13kg. Udało mi się je pożegnać znowu, a wręcz zeszła niżej i chce iść dalej. W moim przypadku te wszystkie wsksźniki cpm i ppm oraz liczenie kalorii, deficytu itp nie działają.
agazur57
3 listopada 2019, 09:14A nie próbowałeś dodać ruchu? mnie też niestety wróciło, na szczęście nie z nawiązką. Mam problem z tarczycą i miałam źle leki dobrane- chociaż to nie usprawiedliwia, bo schudłam kilkanaście kilo z niedoczynnością i bez leków. Więc się da. Ostatnio przerzuciłam się na spacery- robię po 10 km. Znajomy mamy wrzucił kilkadziesiąt kg robiąc po 20 km dziennie. A jak wygląda historia z Anglikiem? Niesamowita historia.
archange
3 listopada 2019, 15:54Z Anglikiem od ciotki? No cóż, wrócił do UK. Ciotka beczała. Mnie kroiło od wewnątrz. Takie życie. Anglik był schorowanym dziadkiem jak przyleciał tu po raz pierwszy wbrew swojej rodzinie. Ciotka chodzi o balkoniku zgięta wpół pod kątem 90 stopni. On ma w nodze protezę. Moim zdanie kochali się na serio. Ale popieprzona historia powojenna Europy umożliwiła im spotkanie tylko jeden raz. Po 50-ciu latach korespondowania do siebie. Tu na ziemi nie będzie już happy endu. Może spotkają się tam. Gdzieś wysoko. Co do ruchu. Próbowałem biegać. Padło prawe kolano i udo. Spacery po 10 km, fajny pomysł. Jednak wracam z pracy średnio ok. 19 lub 20. Późno, ale może to wymówka? Spróbuję z basenem. Uwielbiam pływać. :)
agazur57
3 listopada 2019, 19:08Zrezygnowałam z metra- wracam pieszo z pracy, rano jeszcze jadę, bo mi się spieszy, ale już wracam pieszo. Czasami jeszcze w południe wyskoczę z pracy i się przelecę z kilometr- łapię dziecku pokemony :). Myślałam o rowerze, ale 12 km. to za mało- jeszcze dobrze się nie rozpędzę, a już trzeba będzie zsiadać.
paniania1956
2 listopada 2019, 20:51Pięć lat? To tylko Ci pogratulować! Vitalia jest pełna takich które chudną a następnie tyją w ekspresowym tempie ( wliczając mnie). Przeczytałam Twój pamiętnik i jestem pod wrażeniem Twojej konsekwencji. Tyle kg zgubić za jednym zamachem? Mnie się to nigdy nie udało, i pewnie większości tutaj. Dziękuję za dodanie do znajomych, będę próbować się z Tobą ścigać;)
archange
2 listopada 2019, 21:22Dziękuję. A ja z Tobą. ;-)
jeden
2 listopada 2019, 20:15Dobrze, że chociaż cała waga nie wróciła. Warto jednak opracować jakąś metodę żeby nie odchudzać się całe życie bez przerwy. :) Powodzenia.
archange
2 listopada 2019, 21:24Fajnie by było! Ale innej skutecznej metody nie znam. Więc liczę. :)