Od chwili, gdy wszedłem na wojenną ścieżkę odchudzania w mej lodówce pojawiły się rozmaite produkty, których wcześniej za często tam nie było:
1) niskokaloryczne
2) zróżnicowane, żeby dieta też różnorodna była.
Efekt jest taki, że moje trzy córki szybko się zorientowały, iż powstało nowe żerowisko. I żerują. Non stop przy lodówce. Znika wszystko co kupię jak w przemysłowym odkurzaczu. Najgorsze jest to, że tylko ja się odchudzam, a te żarłoczne bestie nie.
Co teraz mam zrobić!? Ratujcieeeee!!!
tirrani
20 sierpnia 2012, 11:26:) nie ma to jak dobry Tata;) ciesz się ,bo może nie będą musiały korzystać z porad dietetyków i takich portali:) Trzy dziewczyny:) gratuluję:) super:)
AMORKA.dorota
20 sierpnia 2012, 09:07ja to mam dobrze,bo dietujemy razem z mężem,a mały trzylatek podjada inne rzeczy....fajnie Ci waga spada,aby tak dalej.Muszę pokazać twój pamiętnik męzowi jako mobilizator.Pozdrawiam.
michigan
20 sierpnia 2012, 03:07Kupuj wiecej I przeznacz pulke jedna dla siebie I naklej cos, np taty nie ruszac!!!
MonikaSadelko
19 sierpnia 2012, 23:49Hmmm.... albo kupować więcej albo mieć własną lodówkę. Też bym objadała mojego tatę z niskokalorycznych produktów, o ile są smaczne :) Myślę, że dzięki tej diecie zarażasz swoje kobiety zdrowymi nawykami żywieniowymi. To bardzo pozytywne.