Wczoraj było 35 stopni i Krzysiek wrócił z pracy skonany. Od razu poszedł leżeć do sypialni, bo tam mam dwa okna otwarte non stop i jest chłodno. W pokoju dziennym tylko wietrzę, bo mi hałas z ulicy przeszkadza. Zawsze marzyłam by mieszkać z dala od sąsiadów i ulicy. Nie zrealizuje tego, bo nie chcę się przeprowadzać. Za bardzo ten dom kocham. ZA dużo wspomnień mam. O tej porze jako dziecko jeździłam na kolonie albo chodziłam z ciocią na jeżyny i dzikie maliny. Towarzyszył nam pies Czaruś - suczka. Suczka miała być pieskiem i stąd to imię. Moja ciocia Resia kochała las. Zbierała wszystko co zebrać się dało - jagody, poziomki, dziady/jeżyny/, maliny, grzyby. Czasem przebywałam w Zakopanym u znajomych. Dom był otoczony gankiem na którym toczyło się życie. Znajduje się tuż obok Atmy. Jako nastolatka wysiadywałam na ganku w Kamesznicy w domu rodziców. Tam było chłodno, bo obok płynął potok. Nigdy nie przepadałam za chodzeniem i przesiadywałam w domu lub w pobliżu. Jedyne wyjścia były z ciocią, a później z rodzicami do lasu. Gdy rodzice mieli dom w górach na zdobywanie szczytów wybrałam się chyba 2 razy. Wróciłam zła i zmęczona i powiedziałam nigdy więcej...
Mnie już pogoda daje nieco w kość. Upały to dla mnie stres. Jestem podenerwowana i to mi pokazuje opaska. Nie mam siły do ćwiczeń, pracy, spacerów. Tętno mam lekko podwyższone. Całe życie tak ze mną było. Gdy słońce mi trochę podgrzało głowę mdlałam. Nie rozumiem ludzi jeżdżących tam gdzie ciepło. Tortury i jeszcze za to płacić... Ja gdy myślałam o podróżach to tylko Kanada, Alaska, Syberia. Chciałam co prawda zobaczyć piramidy i muzeum w Kairze, ale zrezygnowałam. Niedaleko mojego domu jest jezioro i rzeka. Gdy byłam młoda bywałam tam ale chodziło mi o kąpiel nie opalanie. Wodę uwielbiam...
Może uda się sprzedać udziały w mieszkaniu w Warszawie. Lepiej by kupił ktoś z rodziny. To moze jednak potrwać, ale już załatwianie ruszyło.
Zauważyłam, że odkąd piję tylko jedną colę piję znacznie mniej. Kiedyś piłam 2 cole i jeszcze inne napoje. Teraz jak nie mogę coli to zrezygnowałam z części picia, bo skoro mi nie wolno tego co lubię to nie chcę wcale. Nie wiem czy to zdrowe... Wczoraj mimo upału wypiłam tylko trochę ponad 2 litry. Tak też jest z jedzeniem, bo albo jem co lubię albo wcale...
Dziś mam ciężki dzień mają przyjechać dwaj mężczyźni, bo są zainteresowani rzeczami z PRl u. Może coś kupią.
barbra1976
12 lipca 2024, 10:03Cola i napoje to albo cukier albo słodziki - samo zło. Więc dobrze. No i dwa litry to wcale nie mało.
araksol
12 lipca 2024, 12:33tak mówisz...:)
beaataa
11 lipca 2024, 10:39Co to są dziady?
araksol
11 lipca 2024, 11:29jeżyny...
beaataa
11 lipca 2024, 11:34To ja też dziady zbieram 😀
araksol
11 lipca 2024, 12:28:) bardzo lubię sok...
equsica
12 lipca 2024, 14:15Kurdebu mnie na działy się mówili te takie okrągłe rzepy ci się czepiają ubrań i włosów;D I miałam takie ale po co komu te dziady ;D
araksol
12 lipca 2024, 14:34u mnie to jeżyny:)
luise
11 lipca 2024, 10:19fajne, wakacyjne wspomnienia... kurcze też wspominam zbieranie jagód w lesie do słoiczków, miało to swój czar... upały są ciężkie ale jakoś przetrwamy, pozdrawiam
araksol
11 lipca 2024, 11:30no trzeba przetrwać...