Dziś byłam na zajęciach z malarstwa sztalugowego. Brakowało mi malowania i zajęcia były przyjemnością. Powrót autobusem to był już kłopot. Niby autobus zatrzymuje się blisko ale sama jazda, ludzie, gwar itp to to coś czego nie lubię. Dziś na dodatek spotkałam wścibskiego wujka. Wypytał mnie o wszystko. Wróciłam chora.
Kupiłam Sebastianowi magnez cardio, cerutin i witaminy. Nie dba o siebie i ja muszę go zmusić by brał. Krzyśka też chcę zmusić by magnez i cerutin łykał. Mogą być oporni obaj i będzie wojna. W przypadku Krzyśka będzie podawanie tabletek. Sebastian jest daleko i nie mam go jak zmusić. Chyba będzie szantaż. Tylko jak sprawdzę, ze naprawdę bierze.
Ostatnio obejrzałam serial Medyceusze oraz filmy Znaki i Półmrok. Warto było.
Dziś po południu, raczej blizej wieczora moze skończę malować drzwi. To by był już koniec prac w domu. Zostanie tylko sprzatanie w pracowni i opróznienie bieliźniarki do końca, bo jeszcze tego nie zrobiłam. Jutro totalny stres. Krzysiek jedzie z bratem na groby do Ryk. Pewnie będą jechać szybko.
Dziś zupa z dyni z pieczarkami i warzywami, krokiet, kefir, orzechy włoskie. Może też jakiś owoc. Stopniowo podnoszę kaloryczność. Na razie nie tyję.