Wstałam przed 10 i od razu zaczął mi się młyn i natłok zajęć, bo trzeba było zabrać się za dwa zlecenia. Teksty były proste do napisania, krótkie no i tylko 4, ale za to na już. Chyba będę musiała jednak nauczyć się wcześniej wstawać ze względu na to, że więcej zleceń można złapać raczej rano. Uwinęłam się szybciutko i już po 13,30 układałam się na ramieniu pana i władcy na krótką drzemkę. Mój pan uraczył mnie z okazji święta ciastem. Był sernik i jeszcze jakieś inne, nieznane mi ciasto z kremem, ale lekkim typu bitej śmietany. Ciasto oczywiście zjadłam. A po południu ma przygotować deser, który też zjem. Tyć przestałam. Ważę teraz więcej o kilogram i wagę trzymam. O odchudzaniu nie myślę. Może dopiero po świętach przejdę na dukana.
A po południu ugotuję obiad- kapustę ze śmietaną i ziemniaki i trochę popracuję, choć teksty gotowe te z zapasów raczej kiepsko się sprzedają. Zobaczymy. Mam też oczywiście ochotę na medytację. No i pewnie poczytam trochę albo posłucham muzyki. W zasadzie jest na tyle ciepło w pracowni, że mogłabym namalować, któryś z tych obrazów co za mną chodzą...Może...
Wieczorem mam dwa zabiegi w tym jeden dla pani Anni, a drugi dla suni po wylewie...
gilda1969
15 lutego 2014, 13:54Dobrze, że nie tyjesz dalej. Oby tak zostało. Dużo pracy widzę masz, ale to dobrze, bo i pieniążki wpadną, ale i satysfakcja jest, że coś nowego się robi:) Miłego dzionka:)
WielkaPanda
14 lutego 2014, 20:05"Kapusta ze śmietaną'? chyba nie kiszona...:P
magdasobejko
14 lutego 2014, 17:28każda z nas chyba dzisiaj skusi się na coś pysznego i zakazanego :):)
Alianna
14 lutego 2014, 16:47Miłego łasuchowania :-)