Taki jest dzisiejszy bilans, he, he. Za to zjadłam połowę obiadu i nie jadłam kolacji. Mam jeszcze nadwyżkę 200 kalorii, ale to odbiję jutro. Nie zjem orzechów włoskich do obiadu (-300 kal). I będę na czysto :)) Sorki, ale musiałam. Kocham pączki, jako jedne z niewielu słodyczy. Na ogół wolę chipsy, których nie jadłam od ponad 11 tygodni. Może za ukończenie kolejnego etapu, zamiast tradycyjnej już lampki Martini pozwolę sobię na kilka płatków chipsów ;))
A to na wzmocnienie mojej motywacji: Ja i Garfild 4 lata temu :))
reseda
14 lutego 2010, 16:44super zdjęcie, nareszcie znalazłam miłośnika koni. Pozdrawiam
melmoth
12 lutego 2010, 18:45Twoje zdjęcie to moje marzenie:D:D och, jak ja bym tak chciała galopować po plaży... się rozmarzyłam. A co do pączka od czasu do czasu można:) powodzenia:)
pandamonium1980
12 lutego 2010, 09:16Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to że dzieci są jedynie chodzącym roczarowaniem i że nie warto ich mieć. Co do Baśki, to ona uszy non stop kładzie:D Humory ma takie że moje PMS to sama przyjemność. :)