witajcie,
pare dni juz zlecialo jak jestem znow w DE. Podsumowujac-wypad do Polski byl w 100% udany, no moze nie odpoczelam jakos szczegolnie bo mialam duzo zalatwiania , ale mimo wszystko bylo super. Oblecialam rodzinke, sklepy, krawcowe, mechanikow, kosmetyczke,bazary, urzedy..Wrocilam tutaj zupelnie wypluta, bo z wizja w glowie ze tesciowa nadal siedzi. Na cale szczescie udalo ja sie odprawic do domu na miesiac wiec teraz korzystam i ciesze sie kazda chwila luzu. 3 dni po powrocie mialam pierwsza powazna wizyte u dentysty w sprawie mojego hoolywoodziego usmiechu...mialam termin we wtorek i srode i oba po 6 godzin. Przygotowywali moje zeby do nowego usmiechu. Teraz mam prowizoryczne nakladki i ciezko mi mowic a jeszcze ciezej jesc. Jem same papki wiec spadek wagi murowany co w moim wypadku jest niewskazane (164cm i 52kg). Musze jakos przeczekac ten trudny czas, na 12 czerwca mam spotkanie z dentysta a koncowy zabieg bedzie 27 czerwca wiec troche jeszcze musze poczekac...Poza tym ciesze sie wspaniala pogoda, moim kolorowym ogrodem i ogolnie dobrym humorem. 30 czerwca przyjezdza do mnie moja przyjaciolka Ola razem z moim braciszkiem. Beda u mnie do 10 lipca a pozniej razem wracamy do Pl bo mam do odebrania moj nowy dowod osobisty. Znow planuje tygodniowy urlop tam, wiec juz sie baaaaaardzo ciesze!
ponizej foty z dzisiejszego ranka, oto moj ogrod czyli moje male miejsce na ziemi, tylko moje i tylko dla mnie ale z Wami chce sie nim podzielic...
ponizsze irysy sa pamiatka po mojej kochanej babci...to od niej dostalam cala mase roslin ktore mam teraz w ogrodzie a ktore przypominaja mi o niej za kazdym razem gdy na nie patrze, czasem mysle ze moja babcia miala taki wlasnie plan...
Piwonie, cudownie pachnace tez sa dzielem mojej babci...
Obecny tydzien nie przyniesie nic nowego o ile los nie zecyduje inaczej, znow monotonia czy praca, dom, kuchnia, silownia czyli norma.
Odezwe sie wkrotce
Wasza A