witajcie,
dzis ostatnia noc w PL; smutno mi jakos ze jutro juz wracam...jest mi tu nadzwyczajnie dobrze, czuje sie wysmienicie, cale dnie spedzam z bliskimi mi osobami. Jak pomysle ze wroce i zastane naszego goscia, ktory teraz swietnie sie tam czuje gdy mnie nie ma, to mam ochote zostac tu jeszcze miesiac....Gdyby nie termin u dentysty, ktory zbliza mnie coraz bardziej do mojego hollywoodzkiego usmiechu nie wracalabym jutro. Tutaj jest inny swiat, inne zycie,moje dawne zycie ktore bylo nie tylko zle, smutne i pelne tragedii. Byly tez fajne chwile i te wlasnie taraz na nowo odtwarzam w pamieci. Minal juz etap smutku na widok dawnych miejsc, ludzi.. Teraz gdy pojawiam sie gdziekolwiek ludzie zarazaja sie moim usmiechem i nawet nie pytaja o to co bylo kiedys...
.Teraz wlasnie odezwal sie do mnie moj kumpel z dawnej pracy w ktorym dlugo sie podkochiwalam ....On ma juz wlasna rodzine ja zreszta tez ulozylam sobie zycie ale takie rozmowy po latach sa calkiem przyjemnie i podbudowujace....Umowilismy sie juz na kawe w lipcu jak bede znow w Pl i juz sie ciesze bo to bardzo fajny kumpel. Jutro od samego rana zaczynam zakupy, bedzie bazar, zdrowe polskie warzywka, troche wedlinki no i polskie pieczywo....O 9 rano mam odstawic auto do naprawy na 2 godziny, wroce do domu i bedzie pakowanie i cala Reisefieber...wyjade nie wiem o ktorej choc znajac zycie bedzie mi szkoda czasu na drzemke tutaj, wiec pewnie wsiade pod wieczor w auto i nad ranem bede w domu choc wcale mnie tam nie ciagnie....nigdy tak nie mialam ale tym razem obecnosc obcych osob w domu sprawia ze lepiej czuje sie poza nim...
Odeze sie chyba juz z domu, bo jutro bedzie istne szalenstwo.
Milej nocy
A