Dziś już czwartek. Półtora dnia i URLOOOOP. W końcu :) Dietę trzymam, słodyczy nie jem, a wisi mi jeszcze nadwyżka z weekendu 500 g i ni chu chu nie może mi to spaść narazie. Waga stoi jak zaklęta.
W poniedziałek robiłam trening brzucha, we wtorek napierdzielały mnie bardzo boczki. We wtorek zrobiłam krótką i mocną tabatę na całe ciało i do dziś ledwo chodzę (czuje każdy mięsień pośladka i ud). Myślałam, że dziś już normalanie będę funkcjonować a tu takie rzeczy. Wszystkie treningi oczywiście z Monią Kołakowską :)
Boję się, że przytyje na tym urlopie moim. W dwa tygodnie to może mi dużo przybyć pomimo, że nigdzie specjalnie nie jedziemy (brak funduszy, w dalszym ciągu wykańczanie mieszkania, brakuje nam jeszcze w ciul i jeszcze trochę). No ale będzie po drodze impreza urodzinowa męża - co prawda 29 lat kończy, za rok to dopiero powinna być gruba impra z okazji zmiany kodu na 3 z przodu :D No ale ktoś tam wpadnie do nas. Mamy pojeździć na tym urlopie w różne fajne miejsca i miasta. Potrzebuje odciąć się od pracy na te dwa tygodnie. Reset dobrze mi zrobi.
Wracam_Do_Siebie
23 sierpnia 2021, 20:51a może dzięki temu, że będziesz miała wolne, to bardziej się skupisz na zdrowym odżywianiu? :D kto wie :D