W poniedziałek był podobno najbardziej depresyjny dzień w roku, na który wpływ ma podobno m. in. czynnik psychologiczny związany ze świadomością niedotrzymania postanowień noworocznych. I u mnie nastąpił ów dzień, gdyż po nim wszystko się posypało. Jeden dzień można by jeszcze przeżyć, jednak u mnie rozciągnęło się to cały tydzień. W połączeniu ze zbliżającym się @ była to jedna wielka masakra. Było dużo, niezdrowo, nie w wyznaczonych porach, bez ruchu, więc waga musiała pokazać wzrost o 700 g. Ale już się ogarniam, bo przez to samopoczucie fizyczne było fatalne, nie mówiąc o psychicznym. Jakoś zaczynam czuć, że do wiosny już bliżej niż dalej i gdy pomyślę, że nie będzie można się już ukryć za grubym swetrem czy kurtką, to czuję się niespecjalnie. Inną sprawą, którą zauważyłam w tym tygodniu, jest fakt, iż przez to, że szukając inspiracji do przepisów na instagramie, natrafiam też na zdjęcia tych mniej zdrowych rzeczy, co powoduje, że w sklepie przyciągają one moją uwagę. Muszę też nad tym popracować, by nie wbijały mi się one tak mocno w umysł. Tymczasem nie poddaję się i walczę dalej.
ŚniadaniaII śniadaniaObiadyPodwieczorkiKolacje
spelnioneMarzenie
26 stycznia 2017, 11:00smaczne jedzonko :)
Ewelina82kg
22 stycznia 2017, 20:20Smacznie to wszystko wygląda:)