Drugi tydzień wyzwania zaczynam z 0,8 kg spadkiem. Hurra! Coś drgnęło.
Co do porannych kijkow- klapa! Totalnie zaspałam, nie słyszałam nawet telefonu koleżanek, z pytaniem czemu mnie nie ma. No, ale sie wyspałam. Może zmobilizuje się do orbitreka albo innej aktywności. Trzeba jakoś wspomóc organizmowi w spalaniu zbędnego tłuszczyku. Teraz niestety mam inne plany (kolejny pogrzeb- ostatnio tylko takie atrakcje zaliczam- mam nadzieję, że na długi czas limit został już wyczerpany).
Jak wrócę, trochę się otrząsnę i mam nadzieję, na przypływ chęci, energii.
Najważniejsze , że jest malutki spadek- choćby to woda była, to i tak dobrze. Ale jak po kolejnym tygodniu, w sobotę zaliczę kolejne 0,8 kg czy 0,5 kg spadku będzie rewelacyjnie.I tak lubię siebie, umiem się ubrać i nawet z tym nadbagażem dobrze wyglądać i dobrze się czuć, ale czemu nie miałoby być lepiej? Każde 0,5 cm luźniejszego pasa mile widziane. Działam dalej, bo czas jakoś szybko ucieka.
Weronika.1974
3 stycznia 2015, 16:46brawo, brawo!!! u mnie 0,5kg w dwa dni i też liczę na więcej :-))
dola123
3 stycznia 2015, 14:53Brawo. Ładny początek. Tez zawsze waże się w soboty, ale po wczorajszym mega kalorycznym trocie urodzinowym spasowałam i wolę wejść za tydzień hi hi hi Na całe szczęście teraz już zero imprez i świąt ufff ;p
piteraaga
3 stycznia 2015, 12:15Fajny spadek, dobre tempo. A sen jest bardzo ważny.
Nienia87
3 stycznia 2015, 12:09Działamy działamy i będzie dobrze :)