Wigilia Nie dotrwaliśmy do pierwszej gwiazdki, bo dzieciaki nam nie pozwoliły. W ich wieku nie ma mowy o czekaniu na cokolwiek Wigilijna kolacja wypadła w porze późnego obiadu. Może to i dobrze.
Nie oszukujmy się - w święta na diecie nikt nie jest święty Ale mimo wszystko parę rzeczy mi się udało i sama siebie za to chwalę.
Na przykład zjadłam dziś wyłącznie jednego pieroga z kapustą. Był pyszny, ale ograniczyłam się do jednego mając w pamięci, że jeden jest tak samo pyszny, jak 5. Poza tym zjadłam tylko 2 łyżki kaszy z sosem grzybowym. Barszcz wyszedł mi super i byłam nim zachwycona, ale zjadłam go bez uszek i wcale mi ich nie brakowało.
Generalnie starałam się, ale zjadłam pół kawałka makowca i pół sernika - bo bardzo chciałam spróbować. Wypiłam kieliszek białego wina i pochłonęłam 2 plastry wędzonego łososia w galarecie. Był nadziewany paluszkami krabowymi i miał majonezowy sos, więc kalorycznie było bardzo.
Ale teraz najlepsze - po kolacji odpoczęłam, a potem odpaliłam filmiki na youtoube i ćwiczyłam 50 minut! Takiej akcji w Wigilię nigdy jeszcze nie przeprowadziłam!
Teraz czuję się dobrze i trochę mniej się przejmuję tą całą kaloryczną kolacją.
Poza tym cudownie jest z mężem i dziećmi, kiedy nie trzeba się spieszyć, jest czas na rozmowę, dzieci bawią się prezentami i jest tak, jak zawsze chciałam żeby było. Jestem dziś szczęśliwa
angelisia69
25 grudnia 2014, 05:13No to extra ;-) kolacja odpokutowana hehe
blue-boar
24 grudnia 2014, 22:51ja dopiero wróciłam z wigilii i nie mogę już odpokutować kolacji hehe ale Tobie gratulacje!