Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
... 66 kg...


8:20 - 3 małe kromki razowca z majonezem i łososiem + słodzona herbatka
10:20 - kawałeczek ciasta jogurtowego + pół dużego jogurtu naturalnego + słodka herbatka
12:40 - spora porcja frytek z piekarnika + słodka herbata
14:40 - pół kajzerki, 2 małe plasterki łososia + herbata z 3/4 łyżeczki cukru (ograniczyłam z całej)

16:50 - kawałek karkówki z ziemniakami i  cebulą z woreczka, surówka z kiszonej kapusty + pół serowego pączka angielskiego + słodzona herbata + kieliszek czerwonego słodkiego wina + 2 garści chipsów prosto z pieca
19:45 - słodzona herbata + mięta + szklanka wody
21:05 - sałatka jak wczoraj 


... ja tu marudzę, że jestem głupia (na te chipsy się skusiłam), a Tomek na to, że bardzo dobrze, że nie mam czym się martwić i że to moje odchudzanie nie ma sensu... bo co za radość z takiego życia... przecież za tydzień może mnie nie być... jak każdego... czy warto takimi "problemami" zaprzątać sobie głowę?! fakt... w tym świetle myślenie o idealnej wadze, dążenie do niej i czekanie no moment, kiedy już będzie, jest kompletnie bez sensu... a z drugiej strony... mogę żyć i 50 lat... i tyć z dnia na dzień...
... jak tu zachować zdrową równowagę między zdrowiem a przyjemnością? gdzie jest złoty środek?
... w każdym razie macie rację, jeżeli chodzi o cukier - nadużywam go... postaram się słodzić pół łyżeczki (gorzka herbata źle robi na struny głosowe)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.