Minęło 22 dni odkąd zmieniłam żywienie na weganizm.
Nie chcę jeszcze robić jakiś podsumowań wagowych ale mogę tylko powiedzieć, że kilogramy spadają.
Od 22 dni nie zjadłam żadnych słodyczy i pomimo, że mam ich sporo w domu wcale mnie nie ciągnie. Pewnie to zasługa dużej ilości owoców, które zjadam.
Kolejnymi zauważalnymi zmianami są: większa energia i odporność. Jak co roku w porze jesienno-zimowej złapało mnie przeziębienie ale tym razem mój organizm poradził sobie z nim w 3 dni bez pomocy leków.
Zauważyłam też, że nie jestem tak nerwowa jak kiedyś. Co prawda słyszałam że jedzenie mięsa zwiększa poziom agresji ale zawsze wydawało mi się to bzdurą. Teraz jednak zastanawiam się, czy jednak czegoś w tym nie ma. Na pewno odkąd jestem na diecie wegańskiej mam więcej spokoju w sobie, jeśli tak to można określić.
.
.
.
Zastanawiacie się pewnie co słychać prywatnie. Na razie bez zmian, nadal mieszkamy razem. Jak pisałam wam chyba, zamierzamy mieszkać do lutego tak i w między czasie poukładać sobie wszystkie sprawy finansowe.
Zaczęłam też wychodzić i częściej spotykać się ze znajomymi. Nawiązałam też kilka nowych znajomości (nowe koleżanki).
Super jest w Londynie też to, że pomimo wegańskiej diety w każdej knajpce mogę znaleźć coś dla siebie. Ostatnio byłam dwa razy na takim jedzonku.
.
.
.
Menu:
23.10.
ryż z warzywami
Zjadłam jeszcze w ciągu dnia 2 banany.
24.10.
domowa wege pizza
Zjadłam jeszcze w ciągu dnia 3 banany, migdały i nerkowce.
25.10.
kalafior z kukurydzą
Zjadłam jeszcze w ciągu dnia batona Naked.
26.10.
papryki faszerowane warzywami i kuskusem
27.10.
Zjadłam jeszcze w ciągu dnia surowy kalafior i kawałek chleba z masłem orzechowym.
28.10.
kaki
Zjadłam jeszcze w ciągu dnia 6 bananów.
29.10.
Zjadłam jeszcze w ciągu dnia 3 banany.
30.10.
kaki
falafel, humus, surówki
Zjadłam jeszcze w ciągu dnia pitę + kisir.
31.10.
kuskus z warzywami
Zjadłam jeszcze w ciągu dnia pomidorki koktajlowe.
1.11.
makaron z sosem warzywnym
2.11.
wege pizza, w każdej knajpce można poprosić o pizzę bez sera i już mamy opcję wege ;)
Zjadłam jeszcze w ciągu dnia surowy kalafior i wypiłam butelkę białego wina.
.
.
.
Motywacja:
Lovelly
4 listopada 2014, 13:29Mniam znowu zgłodniałam niedobra Ty! Takimi pysznościami nas kusić! Buziaki trzymaj sie kochana ;*
anikah
4 listopada 2014, 15:54;*
grgr83
4 listopada 2014, 09:55Chętnie bym sie wprosila do ciebie na te papryczki i kolorowe owoce:-)
anikah
4 listopada 2014, 15:55;)
MllaGrubaskaa
3 listopada 2014, 20:16Super że dieta Ci służy ;))
marcelka55
3 listopada 2014, 18:57Widzę dwie rzeczy :) Dzień zaczynasz od koktajlu to pierwsze, możesz mi powiedzieć co tam mieszasz, że on taki pitny Ci wychodzi? Bo przecież nie kefir? A po drugie, widzę, że polubiłaś frytki z selera, bo jeśli mnie wzrok nie myli to właśnie seler, prawda? To tu też mam prośbę - ile one mają siedzieć w piekarniku i w jakiej temperaturze?
anikah
3 listopada 2014, 19:22Frytki są zarówno z ziemniaków jak i z selera, zależy co mam ;) Niestety nie potrafię dokładnie powiedzieć ile czasu siedzą w piekarniku, robię to zawsze na oko. Co parę minut mieszam i wyjmuję jak się zbrązowią. Kiedyś cały seler skrawałam na frytki i część mroziłam. Z takiego mrożonego selera czas pieczenia frytek skraca się o połowę. Co do śniadań to faktycznie 90% to koktajle, są wysokokaloryczne, często ok 400-500 kcal a nawet więcej. podstawa jest ta sama: kilka sztuk daktyli, 5-6 bananów i szklanka wody. Do tego zależy na co mam ochotę dodaję np. kiwi/ śliwki/ truskawki/ jeżyny/ jagody/ szpinak ;)
marcelka55
3 listopada 2014, 19:37Aż 5-6 bananów? To powiedz ile Ci tego koktajlu wychodzi? Nie masz rewolucji po owocach pomieszanych z wodą? Przepraszam, że tak pytam, ale sama jestem w fazie poszukiwania czegoś dla siebie. Może nie stylu życia, jak wege, ale jedzenia :)
anikah
3 listopada 2014, 20:19Koktajlu wychodzi z reguły pomiędzy 1100 - 1500 ml. Właśnie nie mam żadnych problemów żołądkowych po takim jedzeniu. Czasem nie jestem w stanie wypić całego koktajlu na raz, więc połowę wlewam do pojemnika (widać na zdjęciach) i biorę ze sobą wychodząc z domu. Na początku bałam się, że będzie mnie bolał brzuch, w końcu jem dużo surowizny ale jednak nie ma problemu. Nie ma niestrawności, skurczów żołądka (miewałam przy wcześniejszym sposobie jedzenia i podejrzewałam że to wina mleka). Czuję się teraz na pewno lepiej i lżej pomimo, że wiele z moich posiłków jest obfitych. Bardzo pilnuję kaloryczności (żeby nie jeść za mało) i witamin. Super do tego jest cron-o-meter. Jest to też łatwiejsze niż kiedyś myślałam, w końcu więle produktów jest wegańskich (wszystkie owoce, warzywa, wiele makaronów, kasze, ryże, sporo chleba itp.) więc mam co jeść. Nawet w knajpkach można coś dla siebie znaleźć jak np. pizza bez sera więc nie jestem ograniczona towarzysko i dalej mogę wychodzić na lunche lub kolacje ze znajomymi. Nic nie tracę ;) Ogromnym plusem jest też to, że dzięki takiej ilości owoców nie mam ochoty na słodycze, które wcześniej były moją zmorą ;) Co do bycia prawdziwym weganinem, to też nie do końca dla mnie bo kupuję buty ze skóry, kosmetyki i środki czystości testowane na zwierzętach a nawet mięsną karmę dla kota. Ale uważam, że warto spróbować diety wegańskiej albo chociaż skorzystać z wielu ich przepisów i miksować dietę mięsną z wegańską.
Anankeee
3 listopada 2014, 17:52To prawda,że to co jemy ma wpływ na nasze samopoczucie. Fajnie,że dieta Ci służy :)
Evcia1312
3 listopada 2014, 17:14nie wurobiłabym na takiej diecie ;)
Waniliowa80
3 listopada 2014, 16:55powodzenia !!
katinka75
3 listopada 2014, 15:52super, skoro Twojemu organizmowi takie żywenie, to czemu nie :)
mikolino
3 listopada 2014, 15:38Fajnie, ze ta dieta Ci pasuje i jak zwykle smacznie u Ciebie ;-)