Witajcie.
Zaglądam ale nie piszę.
Miesiąc przerwy w ćwiczeniach miałam, bo się z czasem po prostu nie wyrabiam.
Miałam remont w domu. Co za tym idzie sprzątanie, przykręcanie, kupowanie, wymienianie.... Że męskich rąk w domu brak (oprócz malarza, który zrobił swoje wzorowo) sama musiałam to "ogarnąć", no a dodatkowo sprawy bieżące załatwiać, więc padałam jak nieżywa.
Teraz już w miarę ogarnięte więc wróciłam do moich callaneticsów :) Ale, że po pracy wiele różnych spraw, wieczorem brak sił, więc postanowiłam ćwiczyć rano. Co za tym idzie wstaje o 4,30 i ćwiczę dzielnie ( na razie).
Nie podoba mi się to jak wyglądam, szukam od nowa siebie.
Zaszło trochę zmian mentalnych w moim życiu więc trzeba spojrzeć na siebie od nowa. Co tez czynię.
Nie wyznaczyłam sobie wagi którą muszę osiągnąć (choć te 58 to byłby ideał) ale do urlopu chcę trochę wizualnie zmienić sylwetkę.
Moim celem jest w tej chwili wytrwać do urlopu ćwicząc 6 razy w tygodniu i jeść dietetycznie, minimalizując wpadki żywieniowe ile tylko się da.
Nawet skreślam dni zaliczone , zbliżając się powoli do tego zakreślonego w kółko :)
Za mną 5 dni. Przede mną jakieś 40... Cel realny, wykonalny, niezbyt odległy. Takie muszę sobie wyznaczac, bo inaczej szybko odpuszczam.
Żyję bez wagi i bez centymetra. Ma być efekt wiuzalny. Reszta mnie mało obchodzi :)
Miłego dnia :)