Wczorajszy dzień to pierwszy dzień pierwszej fazy. Kolejny raz zaczynam swoje 28 dni diety przyspieszającej metabolizm. Zaczynam z wyzwaniem, jakim była wizyta rodzinna. Na stole zagościło dużo rzeczy z majonezem i po prawdzie na nic nie miałam ochoty, bo przed wyjściem z domu zjadłam normalną kolację. Zabezpieczyłam się przywożąc muffinki z płatków jęczmiennych, papryki, pieczarek i szpinaku. Od siebie dorzuciłam trochę drobno posiekanego mięsa drobiowego. Choć to danie fazy 3., to uznałam, że będzie to najbardziej zbliżone do tego, co aktualnie jem. Zachwytów nie wzbudziły, ale każdy z ciekawości spróbował i skomentował, że zawsze to coś innego. Ja, żeby nie było, że niczego nie spróbowałam, sięgnęłam po połówkę jajka z majonezem, choć majonez oczywiście z tego jajka zgarnęłam. Okropnych skurczów od niego dostałam. To była dobra wymówka, żeby mnie już nikt nie nękał: no zjedz, no spróbuj itd. Wina odmówiłam, popijałam za to herbatkę z melisy. Wyjątkowo smaczna.
Rano nie miałam zamiaru wchodzić na wagę, żeby się nie stresować, ale oczywiście nie wytrzymałam. W sumie dobrze, bo odnotowałam spadek o 70 dag i dzięki temu od rana zamiast się zastanawiać i po cichu denerwować mam powód do zadowolenia i dodatkową motywację do zaplanowanych na dziś ćwiczeń.
aniab2205
12 grudnia 2015, 15:30No zgadza się. Mięcho. A jeśli sałatka, to z dużą ilością majonezu. Ocet balsamiczny, vinegret? A co to takiego? Pewno droższe niż majonez, nie warto próbować, itd...
roogirl
12 grudnia 2015, 12:54Te muffinki brzmią smakowicie. Co do komentarzy ludzie zawsze tak mówią na nowości i chętnie próbują, ale potem nie wprowadzają tego raczej do swojej diety, mięso musi być nie tam jakieś płatki :)