Korciło mnie, aby dzisiejsze pomiary odłożyć na później, bo przecież waga stanęła, to co się tam może zmienić. Niewiele, ale coś tam się jednak zmieniło. Ubyło mnie trochę w biuście. Jest z czego, więc no stres. Narzekać może co najwyżej mąż. A tak na poważnie, waga może w miejscu, ale ja się znacznie lepiej czuję i po spodniach widać już spory luz. Przydałby się pasek, bo co chwila je podciągam. Wyglądam jak takie przedszkolne maluchy. Co chwilę podciąganie, a uparte spodnie i tak lecą w dół. Satysfakcja jest jak koleżanki z pracy tęsknie popatrują na mój obiad i przestały rzucać żarciki typu: może jednak poczęstujesz się ciasteczkiem. Nie, nie, nie, pięknie dziękuję. Nie będzie ktoś mną usprawiedliwiał swojego podjadania i uspokajał własnego sumienia, które przecież dobrze wie, że ciastko to nie jest to, co powinno się jeść na obiad.
Na dzisiejsze śniadanie, zamiast płatków owsianych wybrałam jaglane. Trochę delikatniejsze, ale smakowo nie preferowałabym którychkolwiek. Zamierzam też zrobić w moim dzisiejszym menu mały misz masz. Zamiast obiadu będzie druga przekąska, a obiad przesunę na 16. Będę poza domem, a obiad mam w planach taki, że straciłby na smaku, dyby był zimny. Kupiłam w Lidlu pstrągi. Mają teraz promocję na ryby. Mój mąż uwielbia zapiekane w folii pstrągi, więc... Dla mnie to też będzie miła odmiana po kurczaku i tuńczyku. Postaram się zrobić potem fotkę. Mmmm, już mi ślinka cieknie:)
Skoro już przy mężu jestem, kolejny raz podpatruje moją kolację i prosi ładnie: zrób mi też jakąś zieleninkę:) Szok. Tym większy, że wczoraj wieczorem już nic nie podjadał. A wieczorem lubi coś przekąsić.