Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Świadomy wybór
22 sierpnia 2013
Jak wspominałam na początku walczyłam dwa lata z chorobą nowotworową. Od dwóch lat natomiast jestem osobą zdrową. Jak w życiu zawsze jest coś za coś, coś mi to odebrało, coś dało. Są blizny, nadwaga (przytyłam prawie 30 kg w pół roku- rak tarczycy), leki do końca życia, świadoma eliminacja pewnych produktów bogatofosforanowych( cola, zupki chińskie), bóle. A w zamian dostałam większą akceptację swojego zmieniającego sie ciała, umiejętność odróżniania spraw istotnych od tych mniej istotnych, skupienie i koncentrację na określonym celu i konsekwencję. To wtedy zapoczątkował sie proces, który teraz skutkuje tym,że udaje mi się schudnąć po raz pierwszy ŚWIADOMIE.Co mnie skłania do takich przemyśleń? Czytałam wczoraj wpis jednej z nas,dziewczyna, która ma perfekcyjny plan na siebie, ale pokonała ją czekolada, nutella, bajaderki. Czy ja tego nie znam? Ależ doskonale!!! Wiele razy startowałam jak F-16, a kończyłam jak syrenka (a raczej wieloryb), znam ten wewnętrzny imperatyw sięgania po kolejne ciasteczko. U mnie w pracy, jak wspominałam kiedyś,jest "kult wafelka". Wszędzie leżą ciasteczka, paluszki, delicje i oczywiście królujące wafelki. Co takiego się stało, ze od miesiąca nie sięgnęłam po żaden z tych artykułów? Że figurują obecnie w mojej świadomości jako element wyposażenia wnętrza? Nie mam pojęcia... Czy aż tak poczułam się źle we własnym ciele? Czy też przeżycia ostatnich tygodni, rozpad mojego związku, konieczność poszukania pomysłu "na siebie". Ale obiecałam sobie, że z żelazną konsekwencją przestanę sobie robic tym krzywdę, a z przyjemnością zauważyłam, że pojawiła się też niechęć do tych grzeszków. Jak nie jem mydła-tak nie jem slodyczy, schemat prosty, wręcz prostacki ale w moim przypadku działa!!!
Gosiulek1519
22 sierpnia 2013, 15:17Dałaś dużo do przemyślenia. Gratuluję Ci walki z chorobą. Stałaś się silniejsza, i to widać. Jeżeli byłaś stanie wygrać wojnę z rakiem... dasz radę wygrać wojnę z nadwagą! Wierzę w Ciebie :* Jesteś cudowna. Trzymaj się kochana! :)
ania961
22 sierpnia 2013, 11:28Dzięki za miłe słowa. W moim odchudzaniu mam podobne zdanie do Ciebie, więc nie jem chleba, ryżu, makaronu, słodyczy, słodkich napojów, piwa,zółtego sera. te rzeczy były wlaśnie przyczyną mojej zguby. Ćwiczę nie mniej niż 3 razy w tygodniu po jednej godzinie, ale róznie, by się nie znudzić, a to zumba, a to Mel B, hula-hop, wczoraj godzina pływania . Jest fajnie, podkręcają mnie te drobne sukcesy i zmiany.Aż chce się dalej!!!
marta50
22 sierpnia 2013, 11:18Ciesze się że wygralaś najważniejszą bitwe z chorobą. Ja też jestem po podobnych przejściach. I napewno dasz radę przezwycieżyć słabość do słodyczy. Powodzenia
MartaJarek
22 sierpnia 2013, 11:17super podejście, powodzenia :)
Wyrzyk
22 sierpnia 2013, 11:16Gratuluję pokoniania choroby. A druga sprawa taki przypływ wagi na 100% jest niestey efektem leczenia. Zapewne leki hormonalne do tego ta tarczyca. Podziwiam Ci bo ciężko zrzucić cos co przybyło chemicznie. Jednak wiem, że dasz radę bo skoro jesteś w stanie zrezygnować z takich rzeczy jak słodycze to pierwszy krok do sukcesu. Dlaczego? Bo to głównie przez słodzone rzeczy tyjemi o raz przez rzeczy typu biały chleb. Pozdrawiam, życze dalszych takich przemyśleń dorzuć do tego ćwiczenia jak możesz i efekt murowany! Pozdrawiam