Dziś czeka mnie niewątpliwie trudny dzień- mój partner przyjedzie po to by porozmawiać ze mną o tym co się stało. Oczywiście jeśli starczy mu odwagi. Nie znam wyniku tej rozmowy, nie jestem w stanie nic przewidzieć, kim będę wieczorem, czy kobietą walczącą o swój związek, poranioną ale walczącą, czy singielką. Muszę przemóc się i nie mówić- ON MA MÓWIĆ. Minęły niespełna dwa tygodnie od kiedy się dowiedziałam- oj ciężki to czas, nikomu, kto kocha i ma czułe serce tego nie życzę, Doświadczenie tak ciężkie, że dosłownie fizyczne, do dziś nie za bardzo to ogarniam. Choroba nowotworowa nie budziła we mnie tyle poczucia niesprawiedliwości, krzywdy, straty jak zdrada partnera. Cały mój świat stał się inny...
Choć jestem w połowie urlopu wstałam o 6 rano.... Godzina ćwiczeń, śniadanie: kawa i jajko. Niestety odpada spacer z moim psem.....
To są punkty stałe mojego dnia, mam nadzieję, że pozwolą mi wrócić do życia.
Czytając e-booka "4-godzinne ciało" T. Ferrisa, wymyśliłam sobie fajne ćwiczenie na dolne partie brzucha.
Siedzę na stołku, nogi opuszczone na podłogę, pod kolana wkładam półlitrowe butelki z wodą (moje hantle) i staram się nie wypuścić. Podnoszę zgięte nogi do góry. Czuję jak mi pracuje cały dół brzucha, dawno nie kontrolowałam tak tych mięśni, nawet chyba zapomniałam, ze tam są. I robię trzy serie po 30.