Nie wiem co się dzieje.
Siedze w domu, tyłka nie chce mi się ruszyć i ciąglę myśle o diecie, a jak myśle o diecie to po chwili otrząsam się i patrze a tutaj niedojedzona kanapka w dłoni. I tak w kółko. Waga załamka 93,1. I pewnie wzrośnie.
Nie moge się pochamować. Ciągle jem i jem a tutaj ślub za pasem.
Kieckę trzeba wybrać a ja przypominam wieloryba.
Próbowałam różnych motywacji ale nic. Czyli czytaj: na niczym mi nie zależy.
Nie wiem jak mam sę opanować.
ojanna
23 lutego 2012, 12:31Udało się zgubić 10 kilo to znaczy że potrafisz. wierzę w Ciebie i trzymam kciuki:)
jjl90
23 lutego 2012, 10:43Każdego z nas dopada czasami taki stan że wszystko jest nam obojętne ;( Głowa do góry kochana ;) Wyznacz sobie cel i staraj się go pomalutku spełniać ;) Zobaczysz ten stan w końcu minie ;* Pozdrawiam ;* I trzymam za Ciebie kciukasy ;)