Wlazłam na nią dzisiaj i jest super. Waga pokazała 89,9 - już nie chcę tej 9 z przodu (żegnaj maszkaro).
Dieta - własciwie to ciężko powiedzieć jaka. Jem mniej ale liczenie kalorii jakoś mi tym razem nie idzie.
Pilnuje żeby nie jeść za dużo kcal w jednym posiłku ale nie zliczam ich dobowo. W sumie moge dojść nawet do 1600 ale to nic nie szkodzi. Nie ma co tak na łapu capu.
I najważniejsze narazie daje radę i oby tak dalej.
Ćwiczenia - w końcu pomimo @ poszłam na siłownię (na którą mam wykupiony karnet open na 6 m-cy). Nie przemęczałam się za bardzo i spaliłam 1000 kcal. Czyli w sumie nieźle.
Jak będzie ładna pogoda dzisiaj to może wyciągnę mamę na spacer a może P. da namówić się na łyżwy. Ja sama nie jeżdże ale próba utrzymania się na lodzie i przeżycia też wymaga dużo wysiłku :)
Mam tylko taka nadzieję że tym razem mi się uda, bo nie chcę toczyć się do ołtarza.
Z drugie strony to słabo z moją motywacją bo w sumie to lubię siebie taką tzn. nie podobam się sobie w okolicach brzucha za to buźkę mam ładniejszą niż jak jestem szczuplejsza. I przede wszystkim im więcej kilogramów tym jestem fajniesza im mniej kilogramów tym bardziej rośnie poziom złośliwości. Taka okropna zależność z którą próbowałam niejednkorotnie walczyć.
.Margolcia.
11 stycznia 2012, 07:53Angelique gratuluję pieknego spadku :)