Albo mi sie tak tylko wydaję. Dietkę utzymuje niby, ale na górnym pułapie czyli trochę ponad 1200. Czyli powninnam się cieszyć, że nie odchudzam się na wariata , z drugiej jednak strony nie czuję, żebym chudła. Wręcz przeciwnie raczej jestem ociążała. Ćwiczę codziennie od kilku dni. Zwykle to rower po ponad dwie godzinki i w tygodniu 2 razy siłownia. Od dziesiatego będę miała 5 razy a może nawet 6 razy w tygodniu pakernię ale nie wiem czy to dobre rozwiązanie. Albo poprostu nie chudnę albo zamieniam tłuszcz na masę mieśniową.
W każdym razie efekty póki co nie motywują, nawet jak słyszę pokątne uwagi, ze wypiękniałam to zdaję sobie sprawę z faktu, że tak naperawdę to dopiero początek a nie koniec walki.
Dzisiejszy dzień coś czuję, że to będzie załamka.
szepczaca12
29 września 2011, 13:57Przepis na deserek w moim pamiętniku^^
szepczaca12
29 września 2011, 12:37Cierpliwości , widocznie organizm ma mały zastój
takaja27
29 września 2011, 10:23wcale nie jesz za duzo!!!! moze jest przeciwnie? powiem Ci tak: kiedys bylam na 1200kcal i uprawialam duzo sportu, w tym silownia, i chudlam w slimaczym tempie... Dzis jestem na 1500, uprawiam mniej sportu, zero silowni i chudne o wiele szybciej, niz kiedys!!!!
basia.k10
29 września 2011, 08:42i nie dołuj się :) wczoraj dzięki Twojej "naganie" wzięłam się ciut w garść i 3 godz ćwiczyłam, bo dzięki Tobie mi się chciało :) Dziś Ty się nie załamuj!! Główka do góry, bo pogoda ładna!! Trzymam kciuki żebyś Angelka miała wspaniały dzień :)
mate1
29 września 2011, 08:33Pomyśl, że te komplementy, to nie tylko czcze gadanie ale, że faktycznie widać efekty twojej pracy a to, że sama sobie się jeszcze nie podobasz to normalne. Uwierz mi przyjdzie dzień gdy staniesz przed lustrem i stwierdzisz: - o faktycznie jest już lepiej. I pokochasz taką nową siebie i nigdy nie będziesz chciała wracać do starej