Wstałam rano z myslą, że trzeba sie zważyć. Więc jak tylko wstałam to weszlam na to diabelskie urządzenie i proszę jaka nie miła niespodzianka. 1,5 kg więcej. Nie wiem czy to kara za święta czy za co. Ale po drodze do pracy przemyślalam to i faktycznie gdybym nie żarła to bym nie przytyła. Paska wagi nie zmienię na razie. Zważe się jutro i sprawdzę czy ta wredna małpa nie kłamała.
A6w zaliczone na ten dzień i nawet pokręciłam trochę na rowerku. Ale co z tego. Zła jestem jak diabli na siebie i na nią. Sądzęże jak zejde poniżej 90 to łatwiej mi jakoś będzie już potem ruszyć, a puki co szlak mnie trafia. Ale spokojnie, to tylko wojna.
mate1
9 kwietnia 2010, 08:18Wojna nie wojna ale mamy już kwiecień i trzeba się brać do roboty, a może dla ciebie jednak lepiej by było kupić tą dietę smacznie dopasowaną i wtedy miałabyś większą motywację ja też się nad nią zastanawiam ale puki daję rady bezniej to nie chcę tracić kasy. Ale zastanów się nad tym na wojne trzeba mieć odpowiednią broń, bo inaczej polegniesz. Trzymaj się
emlu83
9 kwietnia 2010, 07:46No niestety waga czasem plata nam figle. Ja po swietach mialam 2 kg do przodu... Teraz zostal juz tylko 1 kg. Na cale szczescie. Wazne, zeby sie nie poddawac a wage olac i udowodnic jej, ze to Ty masz racje, hihi... Pozdrawiam, Emi