Z dnia na dzień jestem coraz bardziej podekscytowana. Okresu dalej nie ma, dzisiaj kupiłam dwa testy - zrobię jutro rano. Jeśli wyjdą dwie kreseczki to w środę lecę na beta hcg, a potem już umówimy się do lekarza. Normalnie rozpiera mnie szczęście, aż nie mogę wysiedziec w pracy. Na szczęście jeszcze tylko jutro i mam urlop. Więc będzie czas na załatwianie spraw. Wczoraj cały dzień się kiepsko czułam, byłam strasznie senna i meczyly mnie mdłości, przeszło dopiero dziś koło 10 (jak zjadłam śniadanie w pracy), niestety wszystko wylądowalo w toalecie, ale chociaż teraz już się dobrze czuje. Mąż się śmieje ze już sobie wmawianie :p Ale tak wczoraj sobie obliczalam i w sumie to mogę być już koło 5-6 tygodnia, więc to już by mogły być objawy ciąży.
Z jednej strony cały czas nie chce się nastawić, bo jeśli jestem w ciąży to udałoby się nam bardzo szybko, bo nawet nie zdarzylismy się zacząć starać tak na prawdę, po prostu odlozylismy prezerwatywy. A z drugiej strony czuję, że to juz - sama nie umiem określić tego uczucia, ale no po prostu czuję to :) Zastanawiam się teraz jak to powiemy naszej córce (15 lat), trochę boję się jej pierwszej reakcji. Jak to nastolatka, początek może być burzliwy, ale wiem że w końcu to zaakceptuje.
Ten pamiętnik będę traktować jako swój notatnik co jem i w jakich ilościach i od czasu do czasu będę tutaj wypisywać swoje przemyślenia.