podsumowując - jest KOCHANY i całkiem zabawny, ale jakimś okrutnym cudem sprzyja pochłanianiu okrutnych kalorii. a przez to, że nadal jestem w opcji "chora anna nie wychodzi z domu" no i przecież nie ćwiczy, bo chora.... to ta pizza to chyba zostanie mi w brzusiu na jutrzejsze śniadanie. ech, nigdy więcej!
jutro się nie ważę. może w środę:D
muszę zacząć się ruszać.... echhh...
Nie porzucaj nadzieje
jakoć się kolwiek dzieje:)
cytując klasyka.
xoxo,
aneczka.
ALBO SIĘ MA WYMÓWKI
ALBO SIĘ MA WYNIKI.
kropka
Mazien
10 lutego 2014, 16:48Dobra puenta! :D
Wookypooky
9 lutego 2014, 18:13Ach Aneczko, fajnie, że Cię motywuje, uwierz, to zbawienne. Mój mnie ciągle demotywuje. Mówi- schudłaś już tyle i tyle, po co Ci więcej? Przez co zastanawiam się coraz częściej czy nie jest fiterem :D