O mnie
Właśnie zdałam sobie sprawę, że ciężko mi opisać samą siebie, czyli już na prawdę jest ze mną źle. Wraz z szybkim wzrostem wagi zmieniłam chyba znacznie podejście do siebie samej. Kiedyś napisałabym bez zastanowienia: ROZRYWKOWA, PEWNA SIEBIE, UWIELBIAM SWOJĄ PRACĘ , SPOTKANIA Z PRZYJACIÓŁMI, CIĄGLE W BIEGU ALE SZCZĘŚLIWA W TYM PĘDZIE, POZYTYWNIE NASTAWIONA DO ŚWIATA I DO LUDZI.
Jeszcze kilka miesięcy temu tak właśnie było, a od kiedy nie poznaję się w lustrze chyba już nie wiem co wpisać w rubrykę O SOBIE. Pewność siebie powoli ginie, zadowolenie z pracy również. Im więcej tłuszczu wystaje z ubrań tym mniejsza ochota na wskoczenie w kieckę i wizytę u znajomych.
Sama siebie przestaję akceptować, a stanowisko partnera na temat mojego wyglądu również ulega powoli przemianie. Rok temu byłam dla niego ideałem, teraz zaczyną się delikatne aluzje... wiecie o co chodzi heh. Nie wiedział jak to ugryźć więc od dłuższego czasu podchodził do tego tematu jak do jeża. I w końcu wymyślił rozwiązanie :D Otóż stwierdził, że JESZCZE nie jest źle, ale musimy się za siebie wziąć od nowego roku bo zaczynamy wyglądać coraz gorzej. Dobrze że użył liczby mnogiej MUSIMY bo inaczej pewnie jak to baba strzeliła bym mega focha i wygłosiła płaczliwe kazanie pt. JAK ŚMIESZ SUGEROWAĆ ŻE ZACZYNAM WYGLĄDAĆ JAK MŁODY WIELORYB!!!! A tak..... uniknął śmierci i zachował twarz, ale tym samym ukręcił na siebie bat w postaci konieczności odchudzania się wraz ze mną hi hi hi :D No i świetnie nic mu się też nie stanie jak w końcu zobaczy swoje stopy bez pochylania się :)
Więcej o mnie