Który to już raz zaczynam?
Mówią: nieważne ile razy upadniesz, ważne ile razy się podniesiesz.
Jestem już zmęczona tymi ciągłymi upadkami i chwilowymi zrywami motywacyjnymi.
Osobą odpowiedzialną za pełną gamę porażek jestem tylko i wyłącznie ja!
Daję sobie kolejną szansę, mam nadzieję, że ostatnią i żadna więcej nie będzie potrzebna.
*****
Wyjątkowy dzień listopadowy, dzień zadumy, rozważań nad swoim losem i życiem ludzkim.
Ja utknęłam w piątek w pracy do późna, co bezpowrotnie przekreśliło moje szanse na powrót do rodzinnego domu. Tak więc ostałam się sama sobie i swoim przemyśleniom tonąc w metropolii mojego, wynajmowanego, 12 metrowego pokoiku.
Spojrzałam prawdzie, przerażającej prawdzie, w oczy i sobie coś w końcu uświadomiłam. To co robię nigdzie mnie nie prowadzi, kręcę się w kółko jak w samonapędzającym się kołowrotku i jedyną osobą której mogę za to podziękować jestem ja sama. Nie mam nawet żadnego wytłumaczenia, no chyba, że liczy się lenistwo i opieprzanie się. A przecież ja w cale tego nie chcę, nie chcę tak żyć!
Najwyższy czas wziąć się w garść! ogarnąć się i walczyć.
*****
Stworzyłam swojego własnego motywatora. Dzięki niemu będę miała pełny obraz i ogląd sytuacji.
*****
I. Placki bananowo-owsiane z granatem, kawa z mlekiem
II. Zupa pomidorowa, na piersi z kurczaka z domowym przecierem pomidorowym
III. Pełnoziarniste Spaghetti ze szpinakiem, szynką, pestkami słonecznika i mozzarellą
IV. Twarożek z rzodkiewką
Trening
-bieg 6,7 km
~ancok.