Dziś niestety kolejny dzień bez ćwiczeń... Myślałam, że z racji weekendu wygospodaruję trochę czasu, żeby poskakać przed telewizorem, ale myliłam się. Sobota (jak to sobota) zaczęła się leniwie. Po późnym śniadaniu trzeba było jechać po prezent dla cioci na wieczór panieński, a jak każda z nas wie, zakupy bywają długie! Przynajmniej się trochę nachodziłam, więc można to uznać za jakiś tam ruch. Moja dieta też na tym ucierpiała, bo przez to zabieganie nawet nie miałam czasu czegokolwiek ugotować.
Niedziela, też nie należała do tych udanych. Rano wstałam, zjadłam śniadanie (jedyna potrawa według diety), a później zachciało mi się skręcić szafkę do łazienki. Co się z tym namęczyłam to moje W końcu przyszedł i czas na naukę (kampania wrześniowa zbliża się wielkimi krokami), ale z tego również nic nie wyszło, bo wzięłam mojego dwu-miesięcznego kuzyna na ręce i od razu u mnie zasnął. Na dodatek jego trzyletnia siostrzyczka zaczęła taką histerię, że przy tym to też bym się nie pouczyła.
Na szczęście jutro mam jeden dzień wolny od pracy, postaram się nadrobić stracone ćwiczenia i w końcu pójdę na porządne zakupy, żeby mieć z czego sobie pichcić!
I takie będzie moje motto na jutro!
Magdalenananie
8 września 2014, 00:13Co do małych dzieci, bardzo dobrze Cię rozumiem, jak bardzo są czasochłonne i potrafią dać w kość. Sama zajmuję się na co dzień 10 miesięczną Sophie- działam w roli niani. Jak coś zajmuje Twój cały dzień, staraj się wyłuskać coś z siebie wieczorami, nawet jak będziesz ziewała i mówiła sobie "nie." Oczywiście trzymam kciuki za Twoje jutrzejsze motto! Poza tym dieta dietą, najważniejsze jest to, żebyś nie przekraczała pułapu kcal ( węglowodanów , tłuszczów). Tak wszystko będzie dobrze. :) A wszelki ruch też można zaliczyć do jakiegoś wysiłku fizycznego w najgorszym wypadku.