Wczoraj popłakałam sobie, uczyniłam wpis na bloga, posłuchałam z pięć razy 'Beautiful girl' Williama Fitzsimmonsa. Trafem, w Zwierciadle które mama przywiozła ze sobą był artykuł o kobietach, które mają dobre życie a narzekają bo nie są w stałym związku 'do końca życia'. I aż trzasnęłam się w ryjka bo nie widzę co mam i narzekam z powodu osoby, którą ledwo znałam i która nie przejawiała ochoty poznać mnie. Nie chodzi o to że on coś stracił (ale między nami mówiąc stracił wiele, bo nikt inny nie będzie się przejmował ani na chwilę osobą, która jest tak introwertyczna i cicha jak on) ale o to że nie dał mi szansy, za co dostaje mega minusa.
Uświadomiłam sobie że mam tyle rzeczy do zrobienia i że tak naprawde zrobiłam juz wiele więcej niż uważam- przecież od ukończenia liceum poradziłam sobie świetnie. Zdałam maturę z bardzo dobrymi wynikami mimo że byłam w depresji i cierpiałam na bulimię atypową. Nie załamałam się niedostaniem się na studia- zamiast tego złożyłam papiery na uniwerek w Anglii i przepracowałam rok w sierocińcu. Od początku studiów sama wynajdywałam sobie prace, odważyłam się mówić moim początkowo kulawym angielskim i poznałam wspaniałych ludzi z całego świata z którymi jestem w kontakcie. I dalej nie widzę, tego co zrobiłam i uważam że jestem nic nie warta bo nie mam chłop mnie nie zauważa. Ludzie ludziska, pierdzielnijcie mnie bo inaczej sama to zrobię! Jestem zdrowa, nie jestem brzydka, odpowiedzialna, mam swoje pieniądze i swoje cele, kończe uniwersytet, prowadze projekt marketingowy, uwielbiam dobry film, książki i sztukę i jestem wrażliwa.
Samopochwała mi się należy jak psu buda. High five i do przodu! Pora znowu skupić się na samodoskonaleniu i po prostu cieszyć się tym co mam.
Dzisiaj pogoda nie idzie w parze z moimi inspiracyjnymi przemysleniami bo jest szaro i mokro. Dzisiaj zamierzam zjeść:
śniadanie: 2 tosty z serem, pomidorowa salsa, herbata earl grey
obiad: makaron pełnoziarnisty z warzywami
kolacja w pracy: sałatka owocowa plus kanapka z warzywami
Dużo wody i herbatek.
W planie aerobik jeśli się wyrobię. Niestety albo i stety zostałam doceniona w pracy i dostałam jeszcze więcej godzin- będę pracowała od soboty do czwartu ciurkiem, minimum 8 godzin z jedną 11-sto godzinną zmianą. Jest cool bo będzie kasa i mniej czasu na myślenie.
Totylkoja.
18 lipca 2012, 13:08widać, że potrafisz wiele osiągnąć ; ))) 3maj się dietkowo ; DD