Aktywność z wczoraj:
- Skalpel wyzwanie (ok 45 min)
- Orbitrek 35 min
- 100 przysiadów z taśmą
- 30 min hula kop (po 15 min w każdą stronę)
Skalpel wczoraj pokazał mi, że moje ciało, moje mięśnie są w kiepskiej formie...w głowę zachodzę jak ja mogłam do tego dopuścić??? Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, po prostu tak się zabujałam w tym bieganiu, że myślałam, że jest to lekarstwo na wszelkie zło. I w pewnej mierze tak jest...lubię przewietrzyć głowę, lubię się porządnie zmęczyć, ale moje ciało pokazało mi wczoraj jak bardzo jest słabe, jak słabe mam plecy, ramiona i brzuch...żebyście wiedziały jaka jestem zła sama na siebie, żeby tak się zaniedbać. Nie wszystkie ćwiczenia dawałam radę wykonać tak jak powinnam albo w takim tempie jak powinnam. No ale tak było też jak zaczynałam swoją przygodę z Chodakowską...po moim pierwszym treningu, a było to turbo spalanie, którego nie wykonałam do końca, stwierdziłam, że to głupie i nie dla mnie. Ale po kilku miesiącach podjęłam kolejną próbę, tym razem się nie poddałam, a po upływie kilku tygodni wszystkie ćwiczenia wykonywałam równo z Ewką...nic nie było mi straszne, choć oddech łapałam z trudem...no i te ładnie zarysowane mięśnie brzucha...ach...
Czas upływa i nie czarujmy się w te kilka tygodni bogini z siebie nie zrobię, zwłaszcza że moją największą zmorą jest jedzenie, a raczej nieposkromiony apetyt. Czasami zastanawiam się jakbym wyglądała, gdyby już tak całkiem dupy nie ruszyła i od razu mam dreszcze na samą myśl...
Wczoraj wróciłam po pracy taka głodna, że zanim zjadłam obiad zdążyłam w siebie wrzucić garść słonecznika albo i dwie..plaster piersi z indyka (pieczonej) i ze dwie garści borówek... nie wiem dokładnie ile tego było, ale wpisałam w Fitatu i okazało się, że nie jest tak źle, zwłaszcza jak dołożyłam powyższą aktywność, zmieściłam się w limicie kalorii, jedynie ilość białka przekroczyłam, jednak to mnie nie martwi, bo ja białka jadam akurat bardzo mało i ciężko mi go wkomponować w posiłki, a że wczoraj był indyk na obiad... jeszcze wpadła nadprogramowa porcja...to przekroczyłam wczorajszy limit, ale nie zmienia to faktu, że najgorzej zapanować mi nad głodem po powrocie z pracy. Cała ta sytuacja tak mnie zdołowała, że miałam zamiar odpuścić ćwiczenia, ale pomyślałam o mojej vitalijkowej koleżance, z którą walczymy wspólnie o 3 kg i się dopingujemy, że będzie wstyd się przyznać do takiej porażki (zwłaszcza, że ona już jest szczuplutka i ma boska figurę) i o dziwo zebrałam się w sobie...ile mogłam tyle dałam z siebie i za każdym razem będzie więcej...a co!!!
Wczoraj był dzień body wrapping, a więc 60 minut owinięta w folii leżałam pod kocykiem. Wierzcie mi, że cała ta sytuacja jak mąż owija mnie tą folią wygląda bardzo komicznie...ale dobrze że mi pomaga, bo sama nie dałabym rady...
A więc walczymy dalej!!!
AlexisDelCielo
4 sierpnia 2017, 14:44Ja jak robiłam moja pierwszą Chodzię a było to turbospalanie tak jak u Ciebie to pamiętam ze byłam czerwona jak burak zdyszana jak pies łokcie miałam poźdźerane na maxa a na drugi dzień nie mogłam wstać z łóżka :D I tez zaczynałam ćwiczyć z nią i odpuszczalam zaczynałam odpuszczalam. .. jak to ładnie ujęła w SlimFit - miłość do niej rodzi się w bólach :D pomyśl ze z każdym razem będzie lepiej, łatwiej będziesz z siebie bardziej dumna kiedy coraz łatwiej przyjdzie Ci z nią ćwiczyć. Nie zamienię treningów Ewy na żadną siłkę ani na nic innego :))) ewentualnie podokładam kardio :)) myślisz ze jesteś słaba - bardzo się mylisz. Popatrz ile masz siły i samozaparcia ze jednak się ruszasz ćwiczysz biegasz. .. ja np. jeśli zawalałam z dieta to nie widziałam sensu w ćwiczeniach i wtedy odpuszczalam sobie treningi ... a Ty ćwiczysz ! Jesteś mega :)
am1980
4 sierpnia 2017, 14:50Ale miły i budujący komentarz, bardzo dziękuję...wiesz ja też najczęściej jak zawaliłam dietę to i ćwiczenia odpuszczałam, bo już cały dzień spisywałam na straty, w moim przypadku nie mam problemów z kardio, a poza tym Ty jesteś szczuplutka więc Tobie kardio nie potrzebne, ale mam problem z ćwiczeniami siłowymi, ale tak jak piszesz...mam nadzieję, że będzie coraz lepiej, raz jeszcze dziękuję za słowa otuchy, czuję się bardzo podbudowana;)))
kingusia1907
4 sierpnia 2017, 14:37Rzucam się po pracy tak ja ja po wieczorami wracając po całym dniu z uczelni, ale po prostu mało jadłam a wieczorem to chłonęłam takie ilości jedzenia że szok. Na szczęście się opamiętałam ;) i zaczęłam robić sobie posiłki do pojemniczków o wiele lepiej się czułam i wieczorami lekka kolacja a nie pół lodówki. Wow jak ty z aktywnością zasuwasz podziwiam ja chyba nie dałabym rade tyle zrobić ;) Z Chodakowską mam tak samo początki (teraz) są trudne i wiadomo nei będzie się zasuwać jak ona i wszystko robić perfekcyjnie ale można to osiągnąć, trzymam kciuki ;) cudny ten mężuś , ze ci tak pomaga ;)
am1980
4 sierpnia 2017, 14:54Sama się dziwię, że tyle potrafię ćwiczyć, wiadomo najgorzej się zebrać, ale jak już zacznę to leci...a mężuś spróbowałby nie pomagać...ja bym mu zrobiła...
kingusia1907
4 sierpnia 2017, 15:01Tak najgorszy pierwszy krok ;)
liliana200
4 sierpnia 2017, 12:53A może jesz za mało w pracy i dlatego się rzucasz na jedzenie w domu...zjedz coś więcej. Podziwiam cię za te ćwiczenia. Jak ja bym chciała mieć taki zapal jak ty.
am1980
4 sierpnia 2017, 12:58Też własnie o tym pomyślałam, chyba muszę zjeść solidniejszy posiłek w pracy, aja dzisiaj serek wiejski z rzodkiewką, troszkę winogron i brzoskwinia, faktycznie trochę za mało i za nim obiad przygotuję czy choćby odgrzeję jest ok 16-ej, więc jakieś 9-10 godzin jestem o takim posiłku, dopada mnie wilczy głód, już zaczyna mnie ssać w żołądku a tu dopiero 13-ta;)))
liliana200
4 sierpnia 2017, 13:06Kobieto puknij ty się w czajnik...albo ja cię puknę...no jesz za mało!....co to tylko serek wiejski? rzodkiewka i owoce....eeee ja pitole....kurde jakbym mogła to bym ci naszykowała jedzenie. Czemu sobie nie zrobisz jakiejś kanapki, tortilli z warzywami i mięsem, sałatki z tuńczykiem czy mięsem. ryż, makaron... albo jakiś słoiczków z jedzeniem. sama serkiem wiejskim bym się nie najadła.
am1980
4 sierpnia 2017, 13:59No nieźle mnie ochrzaniłaś i teraz sama jak to napisałam stwierdzam, że ie ma co się dziwić, że mam napad wilczego głodu, w poniedziałek przyniosę porządne śniadanie do pracy, w sumie to ja ten serek i te owoce zjadłam na jedno posiedzenie bo po samym serku nadal czułam się głodna, gorzej że owoce u mnie wzmagają tylko apetyt, w sumie chyba dobrze że mnie pukłaś w główkę, od czego ma się prawdziwych przyjaciół;)))
AlexisDelCielo
4 sierpnia 2017, 14:49Dorzucę swoje 3 grosze xD krótka piłka wczoraj miałam cheatday zamówiliśmy pizze i czekaliśmy na nią 30 min (była już 19.30 a ja zjadłam jablko około 16.30) i byłam tak głodna ze zanim przyszła pizza zjadłam pół czekolady (ze 150 g) 3 kawałki ciasta 2 czekoladki i pół krokieta. A gdyby nie cheatday zjadła bym normalnie kolacje i było by ok. Jak się je za mało to się ma wilczy apetyt niestety :(
am1980
4 sierpnia 2017, 14:52Ja ciągle nie mogę pojąć, że trzeba jeść, wydaje mi się, że jak ograniczę maksymalnie jedzenie to będzie super, a tu własnie nie tędy droga, muszę to zmienić...dzięki za sugestie;)))
liliana200
4 sierpnia 2017, 21:10Ja zawsze jestem mega głodna po jabłkach, nie wiem dlaczego. Jak pracowałam to zawsze miałam jakaś sałatkę w pracy, albo naleśniki z serem, mięso z kuraka, kanapki a jak mi się zdarzyło że miałam tylko kanapki to szłam to pobliskiego sklepu, dosłownie miałam ze 20m i kupowałam jakaś surówkę. Baa ja nawet potrafiłam sobie zupę przynieść w słoiku do roboty. Musisz brać więcej bo inaczej padniesz na pysk za przeproszeniem. Zobacz cały dzień jesz jakieś ochłapy, wracasz wycinasz wszystko co masz pod ręką i zamiast spalać to wszystko gromadzisz i nie możesz zgubić tych 3kg.
am1980
5 sierpnia 2017, 12:07weź mnie nie dobijaj, ale zgadzam się z Tobą, od poniedziałku zmieniam taktykę na 3 konkretne posiłki...za 5 małych, u mnie nie zdaje to egzaminu...
liliana200
5 sierpnia 2017, 12:53Kobieto nie dobijam, stwierdzam fakty :) jedz więcej a wtedy nie będziesz miała tych napadów głodu.
NaDukanie
4 sierpnia 2017, 12:11Włącz trochę pozytywnego myślenia. 6 tygodni to wbrew wszystkiemu masa czasu żeby ćwiczyć :) A ty to robisz. Co do głodu to nie wiem ile jesz w pracy ale może warto jakoś tak zwiększyć porcje jedzenia. Ja np przy 5 posiłkach dziennie byłam ciągle głodna i myślałam o jedzeniu. A przy 3 nie mam zupełnie problemu. Zapijam herbata w międzyczasie i woda i jest git. Pomyśl o tym. Ah ten body wrapping, wtedy widać jak nasi mężowie stają się najlepszym przyjaciółmi dla nas :) haha... Działaj kochana bo ja tu cie pilnuje, jeszcze dopilnuje ci talerza i będziesz taka Bogini za 6 tygodni że się sama nie poznasz :)
am1980
4 sierpnia 2017, 13:29Kiedyś czytałam artykuł na temat ilości posiłków i tam właśnie było napisane, że te 5-6 posiłków dziennie to bzdura, że wcale to nie przyspiesza tempa odchudzania, ale jak ktoś tak chce jeść bardzo proszę, że z kolei inni wolą zjeść 3 solidniejsze posiłki, bo w przeciwnym razie jedząc te 5-6 małych posiłków cały czas czują się głodni i rozdrażnieni tak jak ja teraz, faktycznie zacznę jeść 3 posiłki a większe, w weekend jak zjem solidną miskę owsianki to nie czuje się głodna przez 5 godzin albo i dłużej, więc chyba zmienię taktykę, a zmieniając temat to wiesz widzę jak wygląda moje ciało i choć wiem, ze Ty dokonałaś takich cudów i staram się myśleć pozytywnie to nie wierzę w taką przemianę w moim przypadku;)))
NaDukanie
4 sierpnia 2017, 15:01Chciałam tylko powiedzieć że z miasteczka w którym mieszkam w Polsce mam do ciebie całkiem nie daleko ( Wolbrom, to wtowjw miasto?) więc podjadę tam po drodze na lotnisko i kopa zasune, pozytywnego oczywiście. Weź mnie nie denerwuj... Bo kortyzol powoduje odkładanie się tkanki tłuszczowej :) haha. I tak trzy posiłki są super bo nie pobudzasz insuliny na tyle często żeby zaraz czuć głód. Plus ja zawsze ale to zawsze racze się deserem w porze obiadu który mieści się w limicie kalorii tego posiłku. Polecam :) Będę wrzucać menu to zobaczysz że naprawdę ja na tym chudne. Może nie z kilogramów ale tłuszcz, spałam tłuszcz a to się liczy najbardziej :) Dasz radę, masz mnie. Powtarzam, 6 tygodni przy pełnym zaangażowaniu to bardzo dużo. Aha i wrzucę zdjęcie ale kolejna umowa. Ty sobie zrób zdjęcie teraz ( niech mąż pomoże) a przed urlopem. To zapłata dla mnie za tydzień dopingu i motywacji aha i za przywrócenie mojego zdjęcia :)
am1980
4 sierpnia 2017, 16:23Tak mieszkam niedaleko Krakowa, więc jak będziesz lecieć z Balic to faktycznie masz blisko...wiesz dzisiaj w pracy chciałam pokazać Twoje zdjęcie, chciałam udowodnić, że kg to nie wszystko i że ćwiczenia pięknie rzeźbią sylwetkę, no nie obraź się, że jestem monotematyczna, ale jestem pod tak ogromnym wrażeniem Twojej przemiany, że aż mnie się to wydaje nierealne...ale absolutnie nie będę Cię denerwować już i się spinam, zrobię wszystko co w mojej mocy i tak zrobię zdjęcie, bo zbieram się cały tydzień, 3maj się ciepło...
NaDukanie
4 sierpnia 2017, 16:38Aż mam wypieki na twarzy. Tyle pochlebstw na mnie od ciebie spłonęło :) To działamy :)
mmm25
4 sierpnia 2017, 11:59Wow jaka aktywność. Zazdroszcze że Ci się chce. Mi się nic nie chce w takie upaly. Mlody mnie wykańcza. Tydzień już choruje i tylko rączki i rączki. Chyba powinnam z nim na rękach zacząć przysiady wciskać, bo on już 8kg waży ;) ładne obciążenie. Fajnie, ze2 mąż się angażuje w pomoc. Mój by mnie zabił smiechem jakbym mu kazala tylek sobie owinąć ;) hehe
am1980
4 sierpnia 2017, 12:14Myślę, że takie przysiady z małym na rękach mogą dać w kość i w tyłek...mój mąż na szczęście nie pęka ze śmiechu, ćwiczę przy nim, skakam i pocę jak świnia i nic go nie wzrusza, kiedyś jak opowiadałam koleżance coś tam o ćwiczeniach to podobnie stwierdziła, że jakby ona ćwiczyła przy mężu to na bank cały czas by tak komentował, że na pewno by dała sobie spokój;)))
mmm25
4 sierpnia 2017, 12:24Mój o ćwiczeniach nigdy nic nie mówi, nie wyśmiewa się, kilka razy ćwiczył ze mną. Ale jeśli chodzi o domowe spa, masaż ud, banki chinskie i peeling kawowy który tez zawijalam folia to go śmieszy i przeraża bałagan jaki po tym zostaje. Chociaż kiedyś latem razem ze mną maseczki z glinki robił bo mial problemy z cerą ;)
Annanadiecie
4 sierpnia 2017, 11:22Bieganie i ćwiczenia kardio są cudowne - pozwalają się wyładować, wywietrzyć głowę, spalić stresy.... ale powiem tak, chodząc terz na fitness, widzę kto ćwiczy tylko kardio (są to z reguły bardzo szczupłe kobiety, bez mięśni ramion i brzucha, ewentualnie z nieźle zarysowanymi udami i tyłkiem) a kto robi treningi siłowe (tu masz mocno zbudowane mięśnie, czasem aż za mocno). Najlepiej wyglądają kobiety, które ćwiczą obie kategorie i siłowo i kardio. Także ten, już wiesz co jak. A podjadanie po pracy to MOJA ZMORA.
am1980
4 sierpnia 2017, 12:11Zgadzam się w 100%...ja niebawem będę należała do tej trzeciej grupy osób, o których wspomniałaś...ha ha ha...
aniapa78
4 sierpnia 2017, 10:03Będzie coraz lepiej. Super, że ćwiczysz coś jeszcze oprócz biegania. Wzmocnisz mięśnie i poprawisz rzeźbę. Będzie super:)
am1980
4 sierpnia 2017, 10:09Na razie długa droga przede mną ale nie poddaję się, nie zdawałam sobie sprawy, że tak słabo ze mną, ale dam radę, dzięki i pozdrawiam;)))
annna1978
4 sierpnia 2017, 10:00Ja widzisz jedzenie niby dobrze ale powinnam się więcej ruszać :)ale damy radę -najważniejsze to się nie poddawać :)
am1980
4 sierpnia 2017, 10:02Oj nie nie poddamy się, ja osobiście jestem bardzo zdeterminowana i muszę dać radę;))) Ty też dasz, powodzenia;)))
angelisia69
4 sierpnia 2017, 10:00ee tam zamiast sie zamartwiac ciesz sie ze pokochalas na tyle jakas aktywnosc ze nie potrafisz z niej zrezygnowac.Reszte "załatasz" z czasem,2-3 dodatkowe treningi w domu i kondycja,sila wzrosna napewno,nie odrazu Rzym zbudowano ;-) Ja dopiero po 6mies na silce,i podciaganiu sie z guma,potrafie zrobic 5pelnych podciagniec bez pomocy,a to pikus dla niektorych tak naprawde.Pracuj ciezko-efekty sie pojawia ;-)
am1980
4 sierpnia 2017, 10:05Cieszę się, że sprawia mi to przyjemność, mięśnie bolą i palą ale o to chodzi...praktyka czyni mistrza i myślę, że za kilka tygodni będzie dużo lepiej, dziękuję bardzo za doping i motywację;)))