Idzie dobrze. I jara mnie to. Zaraz wraca V. Wspominalam mu ze wzielam sie za siebie, ale zobaczyc jedrniejsze cialo to jedno, a mowic o nim mowic to drugie.
Zostalo nieco ponad 3 tyg. Wykonalne.
Dzis mialam ochote na inne niz zazwyczaj sniadanie - owsianke na slodko. I dlugo do tego nie wroce. Az mnie zemdlilo. Dalam za duzo czekolady I mimo rozrzedzania mlekiem I woda, dalej mi nie podeszlo. I co z tego ze jablko sie fajnie uprozylo a daktule rozciapcialy. Nie dla mnie to.
W pracy szef gniecie mi glowe zebym zdalna egzamin na licence alkoholowa. Po norwesku. Czytam to poki co po ang ale to jest tak nudne ze idzie zasnac a co dopiero zapamietac. On cisnie ze na wczoraj musze to zdac I chce mnie zapisac na test. To bedzie kompromitacja przeciez. Potrzebuje czasu na czytanie, zrozumienie, zapamietanie ... przetlumaczenie. Ahgrrrr.....
Mam faze na oproznianie lodowki z resztek. Mam nadzieje ze do ndz cos tam jeszcze do jedzenia w niej znajde, bo nie nie za bardzo chce ja znowu napelniac przed przyjazdem. Jest tak mala... I trzeba sie do niej schylac..A V lubi zeby nie powiedziec uwielbia zamiast 4 pomidorow kupic 2kg....
Jeszcze tylko przetrwac dzis w robocie I jest niedziela. Doczekalam sie konca tygodnia;)