Znowu pada. Gdzie to lato pytam, no gdzie?
Treningi zaliczone ostatnimi dniami. Stopa dalej boli ale przeciez nie spedze dnia na kanapie bo zwyczajnie tak nie potrafie. Wcz wpadl spacer 9km w pelnych butach i ledwo doszlam do domu, tak mnie pieklo.a zeszly na to moze 2h. Nie ma jednak jak sandaly..
Dzis male zwyciestwo psychologiczne. Wiadomo ze siedzi mi w glowie, ze jestem gruba a tu nagle dopinam sie w kurtke ktorej miesiac temu nie dalam rady scisnac by zapiac guziki! Male sukcesy, wielkimi sukcesami!
Ucieszylo mnie to na tyle, ze na lunch zrobilam cos nowego - szaszlyki z tofu. Ja z frytkami bo chodzil za mna fast food, a dla V z quinua. Pysznosci!
Wpadl tez maly kisiel ze sliwkami i shake dla zdrowotnosci. Na kolacje zostalo 800 kcal wiec ze sporym zapasem znowu mieszcze sie w 1800. Grunt to nie podzerac!! Dzis bylo bialkowe sniadanie - kupka twarogu z rzodkiewka i razowy z serem wedzonym, wiec kisiel zaspokoil chcice na slodkie.