Zaczynam lapac sie na tym ze jesli wczesniej wstaje, dni zaczynaja mi sie dluzyc. Ciesze sie jak nie pada, kiedy mozna wyjsc z domu. Ale. Od wylotu V mijaja juz 3 tydz i zaczynam to odczuwac. Ucieczka w prace byla rozwiazaniem ale COVID. Znajome ( w UK i PL) wrocily juz do pracy, plus maja male dzieci - sila rzeczy ich czas wolny skurczyl sie niesamowicie. Moj jest taki sam.
Z akcji czyszczenie lodowki polecaja sie wege klopsy, veggie pulled pork burgery i fishfingers wrap. Smacznie, tanio, i wcale nie niezdrowo. Z apetytem wbite w fitatu. Choc dla jednej osoby, ktora nie znosi jesc tego samego - gotowanie jest niejako wyzwaniem i przyjemnoscia w jednym;)
17 maja jest tu dniem konstytucji. A wiec wszystko pozamykane. Norwedzy (przed covidem) ubierali sie w tradycjne stroje, jedli hot dogi i lody i machali flagami przy procesji.. a potem otwierali szampana czy wino... i hulaj dusza piekla nie ma. Wszyscy zadowoleni, rozesmiani i poniekad pijani - mlodsi bardziej niz starsi. W tym roku ( znowu) zabawy brak, zgromadzen brak. Ale alkohol sie sprzedaje. Jak woda z kranu. Spedzilam dzis w kolejce... uwaga 1h20min!
od drzwi sklepu dzielilo mnie jakies 200m. Masakra. No ale winko na weekend kupione..wiec jeszcze ogarniecie chaty i moge zaczynac "swietowanie" ;)