Mija 6 dzien kiedy odstawilam kompletnie alkohol. Kiedy przygotowuje zdrowe posilki.Kiedy patrze co jem i jaka to ma wartosc kaloryczna. I latwo nie jest. Upaly koszmarne..marzy mi sie szklaneczka zimnego spritzera rose.. no ale twardym trzeba byc i jakos do konca miesiaca zakasac rekawy.
Wrocilam do biegania. W terenie. Trudno mi sie przyzwyczaic do nierownej powierzchni..patrzenia pod nogi i wiatru wiejacego z kazdej strony. Ale staram sie znalezc na to czas. Poki co plan zaklada 2 wyjscia z domu w tygodniu.Jesli mam 2 dni wolnego.
Moze tu wspomne ze moja praca utrzymuje mnie fit i sa dni kiedy przechodze 15km ... ale chodzenie a bieganie to juz inna para kaloszy. Samej sobie przyznac sie musze ze nie podoba mi sie ilosc wypijanego wina..
Gdzies trzeba zaczac. I Od czegos trzeba sie odbic by gdzies dojsc. A cel jest jeden - byc moze W KONCU w pazdzierniku pojade do Indii i zamierzam tam wygladac bosko. Tymbardziej ze przyszlych tesciow mam spotkac..
Wiec wracam na vitalie. Dla siebie. Zeby te wszystkie bzdury ktore lataja mi po glowie mialy jakies ujscie.
Namaste