Wczoraj siłownię zapewniły mi przydomowe warunki. U brata na budowie bawiliśmy się w robienie trawnika...bo po co miałabym w sobotę leżeć, skoro miał być grill pod warunkiem, że coś się zrobi? A kransoludki nie chciały pomóc...:)
Tak więc chcąc czy nie, 30 taczek ziemi przewiozłam z wielkiej chałdy i rozrzuciłam w miejscu gdzie wkrótce ma być trawnik. Efekt jest taki że dziś aż łupie mnie w mostku...i ciężko się ruszać...widocznie chciałam za dobrze, za dużo, za szybko. Przynajmniej czuje się w pełni usprawiedliwiona przed samą sobą, że LEZE i nie robię nic:D
Za to wieczorem była rocznica ślubu siostry. Jednak poszłam. Bo w zasadzie, mi byłoby przykro gdyby ona się nie pojawiła. Ale była wyżerka..ciasto (z własnoręcznie robionymi różami z lukru!), szynki, sałatki, grzybki w occie, kiełbaski..prawdziwie świąteczny stół. I mój partner okolicznościowy - Johny:D
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.