Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Puuush press, plecak i wkurw!


Poniedziałki mają to do siebie, że powinno mi się coś chcieć. Ale...dziś nie chce mi się nic! Po wczorajszym pieczeniu ciastek francuskich z bananami i czekoladą (przepis tu ja zamiast dżemu dałam nutellę) w ramach ruszenia dupska z kanapy pobawiłam się z Jillian przez 40min. Efekt? Wiem dziś jakie mięśnie pracują jak się człowiek przeciąga i siada na kibelek...:D Ale jak sama się nie będę rozpieszczać smakołykiem, to raczej z nieba mi on nie spadnie....więc zakwasy to mała cena;)

Ćwiczenia z dziś:
Body pump (zajęcia) -> w końcu pojawiła się 3h zajęć w tygodniu! Excited!!
Spinning (zajęcia) - w sal rozwaliła się klima...od pedałowania  i potu miałam momentami aż mroczki przed oczami. Jak to stwierdził prowadzący - jest jak w saunie, szkoda że nie jedziemy boso:D

Wrażenia po dniu? Padam na twarz:D
Nowa prowadząca zajęcia tak średnio przypadła mi do gustu.Jak się do czegoś/kogoś przekonam to jak osioł idę w zaparte...no ale jeszcze dam jej szansę, bo może mi się odmieni. Póki co to mnie poprawiła,a ja mam na tyle wstrętny charakter że bardzo źle to znoszę (tak delikatnie mówiąc:D) i nie było rozgrzewki (dziwne?), ale zajęcia generalnie na plus!:)

ps. Plecak na eurotrip już kupiony......a prezentuje się tak:


Ładny? Mi się podoba.....a najbardziej jego cena...45l pojemności za 80zł z przesyłką, bo po co mi firmówka za 500zł?:) Siostra mogła pożyczyć swój (65l) taki właśnie oh ah, ale kazała mi podpisać deklaracje, że jak go uszkodzę to kupuje nowy...!! Więc wybrałam mniejsze zło, i mam na własność:D

Pps. Właśnie dostałam info, że Egipt szlag trafił. Tzn osoba z którą miałam jechać (Za 2 tyg) stwierdziła że jednak nie może brać wolnego bo szkolenia, bo coś tam i że sorry.Mój wkurw osiągnął górną granicę...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.