Witam się cieplutko
I tak oto szybciutko, nie wiedząc kiedy minął mi tydzień cudownego urlopu. Jutro wracam do Polski. Zostawiam tu męża na całe 3 tygodnie, a wracam do naszego małego psiaka. Dobrze mieć siostrę, która zaopiekuje się pupilem kiedy ja nie mogę.
Winka nakupowane, walizka wypchana po brzegi. Nie mam pojęcia jak mężulek ją zamknie. Ja się tego nie tykam, bo zepsuję . Jak na dobrą żonę przystało wysprzątałam mieszkanko na błysk. Nie wiem czy to tydzień lenistwa czy jakieś natchnienie, ale miałam ochotę na sprzątanie.
Uświadomiłam sobie dziś, że przecież w niedzielę mamy zakaz handlu, a wiec zostałam z pustą lodówką. Mam nadzieje, że mama mnie czymś poratuje, bo jak nie to będę musiała jeść zamrożony chleb :)
Malina007
7 kwietnia 2018, 19:39Mam w rodzinie zwyczaj „powrotowy”;-)..nieważne czy wyjazd trwa tydzien czy trzy.Jak wracamy zawsze czeka „zestaw pierwszej potrzeby”- świeże pieczywo,odrobina sera,wędlina,masełko,jajka,świeże kwiaty w wazonie i czteropak piwa;-)Nikt z nas o tym nie mówi ..ale zawsze tak jest- ktos ,kto wraca ma cos na dzień dobry,dobry wieczór- nie martwi sie „pierwszym posiłkiem”.Nie wiem skąd sie to wzięło, ale jest tak od zawsze, bez względu na to czy ja wracam czy rodzice czy dzieci.Chyba krasnoludki to robią;-)strasznie to miłe:-)
Alegzi
7 kwietnia 2018, 22:22Bardzo, bardzo miłe :) Szkoda, że u mnie nie ma takich krasnoludków. Mieszkamy z mężem sami, wiec może w tym tkwi problem.