Tak się skupiłam na opisie Modlina, że nie zdałam relacji z najważniejszego.
Na wyjeździe rozpiska vitaliowa poszła niestety do folderu z tygodniowymi jadłospisami. Co nie znaczy, że hulaj dusza, piekła nie ma. Starałam się, nie poszłam na całość. Ale belgijskie frytki musiały być, lody dla ochłody, bo duży wybór wegańskich, nie tylko sorbetów. W ogóle duży wybór wegańskich restauracji i kawiarni. Było też pyszne belgijskie piwko. Jedynie belgijskim gofrom odpuściliśmy, bo one strasznie tłuste i słodkie. Chociaż niesamowicie pyszne.
To zdjęcie z internetu, ale następne już moje. Przy tej wystawie zaśliniłam się prawie jak mój Klusek. Ale tylko napaśliśmy oczy.
Największy problem miałam z piciem wody. No bo jak się pije, to się sika. A nie zawsze jest gdzie :( Myślę, że dlatego waga była trochę szalona, bo jednego dnia pokazywała super spadek, a kolejnego 1,5 kg do przodu. Ale nie przejmowałam się, bo byłam całkiem grzeczna, jak na mnie ;)
Dużo chodziliśmy, nawet biegaliśmy, jak pisałam. Tak wygląda mapka tego centrum sportowo-rekreacyjnego Blaarmeersen, niedaleko mieszkania mojej córki.
Jeziorko, to zbyt dużo powiedziane, jak na nasze olsztyńskie warunki.
Ze względu na Kluska staraliśmy się biegać rano, zanim zaczną się upały, dlatego te moje zdjęcia takie bezludne.
Obowiązkowe moczenie Kluska
Nad takim kanałem dobiegaliśmy do tego jeziorka:
Zatem nie przytyłam, a nawet udało mi się schuść ;)
vita69
27 lipca 2018, 08:48Ja belgijskiego gofra musiałam spróbować......slodkie, ale gumiaste i nie tak kruche jak nasze.....spróbowałam, zaliczyłam i juz dziękuję :P gratuluje schudnięcia...ja przytyłam po urlopie:(
alam
27 lipca 2018, 09:08Przy każdym pobycie w Belgii gofry przynajmniej raz musiały być. Robiliśmy to "w tajemnicy" przed córką, bo one nie wegańskie. Ale my nie jesteśmy tak radykalni, jak ona. Z resztą belgijskie frytki też nie są wegańskie, bo smażone na smalcu.
mada2307
26 lipca 2018, 18:09Nie widzę ani jednego Twojego zdjecia:((((( A wiesz, że mój ukochany pluszowy piesek z dzieciństwa nazywał się Klusek ?
alam
27 lipca 2018, 08:23Nie sprawdzałam w komórce wcześniej, a faktycznie nie było widać zdjęć :( W kompie było wszystko ok. Z piesem to długa historia. Po śmierci poprzedniego bokserka dostaliśmy obecnego już 3-letniego od znajomych, których trochę przerosła opieka nad psem z powodu częstych wyjazdów i napiętego grafiku. Nijak nie mogliśmy zapamiętać, że nazywa się Tristan. Kiedyś odwiedzając koleżankę, powiedziała do niego: Klusek ty się posuń, bo leżysz na środku, i już zostało Klusek. Poprzedni pies też był dwojga imion. Dzieci nazwały go Potter (wiadomo dlaczego, z resztą miał białą błyskawicę na pyszczku), ale tak był nazywany w końcu, gdy podpadł. Na co dzień był Puciem.
mada2307
27 lipca 2018, 08:27oooo już są, lecę po zakupy, póki nie tak gorąco i potem z przyjemnością obejrzę, pa!