Oj, tak, tak. Mija już luty a ja drepczę w miejscu.
Chyba coś ze wzrokiem mam, bo raczej ostatnio na wadze było 85,9, bo dziś 86,1 kg. Już niewiele brakuje mi do paska, ale ostatnio w ciągu jednego potrafię nagromadzić cały kilogram i wcale nie mam kłopotów z wypróżnianiem.
Mój motywator wraca dziś do Gdańska. To dzięki córci tak się zbliżyłam do paskowego wyniku. Dalej muszę sama walczyć.
Wracam do ważenia i zapisywania paszy. Jeszcze jakoś przeżyć tłusty czwartek i będzie z górki. Ten tydzień poświęcę na przetestowanie, czy mój plan ćwiczeń jest realny. Już wiem, że rowerek możliwy jest tylko z rana przed pracą. Potem muszę gdzieś wcisnąć zumbę i brzuszki.
Dziś rowerek zaliczony 30 km.
Zobaczymy co dalej, bo chyba muszę ogarnąć domek.
moderno
26 lutego 2014, 11:22Twoja córka mieszka w Gdańsku ? Bywasz tu czasami ?
aska73
25 lutego 2014, 21:28Żadnej dyspensy w Tłusty Czwartek nie zamierzam sobie dawać, bo szkoda moich ciężko zgubionych kilogramów. Uwielbiam pączki, ale co z nich mam? Niechęć do swojego widoku w lustrze. Alu, nie jedzmy pączków, a szklana się do nas usmiechnie :)
gajka5
24 lutego 2014, 19:55Alu nie przejmuj sie, kilka dkg to nie tragedia, poza tym waga zawsze troszke sie waha. Wierzę, ze jak przezyjesz tłusty czwartek to będzie ok. Ja w ubiegłym roku zjadłam tylko 1 pączka pomimo, że nie byłam jeszcze na diecie. Damy radę, w końcu chcemy być szczuplejsze i zdrowsze i o to chodzi
setneodjutra
24 lutego 2014, 15:30Walcz, jak wygrasz z tłustym czwartkiem to będziesz wielka w swoich dokonaniach :) Pozdrawiam :)
joannab6
24 lutego 2014, 12:16No właśnie, tłusty czwartek przed nami. Daję sobie dyspensę na ten czas, oczywiście w granicach rozsądku :)