Zaliczam wpadkę za wpadką. Nie potrafię się opanować. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Wczorajszy dzień zupełnie spisany na straty. Najpierw jakieś zawody na basenie. Czekałam, ale ile można. Czyli w tym tygodniu basenu nie było. Za to w nadmiarze słodyczy i mega kalorycznego żarcia. Jedynie rowerkowałam, ale też bez przyjemności, bo jakoś wszystko mnie bolało. O co chodzi??!! Gdzie mój power i optymizm??!!
Jak życie kopie po jajach, to trudno się uśmiechać. A za oknem biało i mróz.
Waga dzisiejsza i tak łaskawa: 89,7 kg. Vitaliowe paski doprowadzają mnie do rozpaczy, bo ciągle pokazują wcześniejsze pomiary. Tu też moja cierpliwość sięga dna.
A olał to wszystko!!!!
Była wpadka? Była! Walczymy dalej? Walczymy!!! Nikt nie obiecywał, że będzie lekko. W piątek koleżanka powiedziała, że widać już, że chudnę. A przecież na razie doszłam tylko do tego, co było po wakacjach. Najważniejsze, że kolano tak nie dokucza. Mogę chodzić po schodach w górę i w dół, nie kuleję. Nawet obcasiki nie są problemem. Zasługa rowerka
Zaraz na niego wsiadam i zaczynam aktywnie dzień, bo od wczorajszego lenistwa plecy już mnie bolą.
Marlena1966
7 kwietnia 2013, 11:45Zawsze w Kolorowej, tam jest fajna muzyka, nastrój i parkiet. Bardzo bym chciała zabalowac razem.Jeździmy w piątek lub sobote, podam ci jeszcze konkretnie, ale na pewno w nadchodzącym tygodniu :)
Marlena1966
7 kwietnia 2013, 10:50Witaj laleczko :) W piątek lub w sobotę będziemy na dansingu w Olsztynie - może spotkamy się ? Co ty na to? Widzę,że walczysz dzielnie - gratuluję, a ja wróciłam powalona przez łakomstwo :( Miłej niedzieli