Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
{< @ >}



Waga powolutku wraca do normy po feryjnych szaleństwach. Niestety wszystko co dobre za szybko się kończy. Dziś już trzeba wracać do roboty. Z jednej strony oznacza to pewną regularność (bardzo korzystną dla chudnięcia), ale z drugiej mniej czasu i dużo więcej stresu. 
Mam nadzieję, że rano będę się mobilizować do pedalenia, chociaż pół godziny, ale warto podkręcić sobie metabolizm i dodać endorfinek. W środy basen na pewno (o ile profesor nie zarządzi dodatkowej próby) a w soboty może też się uda. Co niedziela milonga, czasem i w sobotę oraz trzeba ustalić jakiś dzień na praktikę w szkole z księciem małżonkiem, bo parę figur musimy jeszcze przećwiczyć. Zatem ruch zaplanowany. Gorzej z wchłanianiem, ale staram się je opanować. Oszukuję swój mózg, że ja przecież się wcale nie odchudzam, tylko dbam o bolące kolano. I na razie działa. Tzn. jem wszystko, tylko w rozsądnych ilościach a białe węglowodany ograniczam do zupełnego minimum.
 A teraz dla odważnych fotki z sobotniej imprezy: moja mina bezcenna i zaznaczam, że byłam trzeźwa jak takie zwierzę, do którego na razie jestem z sylwetki mocno podobna.
Oto ja jako cyganka i książę małżonek w roli szalonego naukowca. Wcale nie musiał się przebierać 


  • ilonol

    ilonol

    4 lutego 2013, 07:51

    I tak trzymaj dalej.....grunt to się nie poddawać.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.